Przez pierwszy tydzień diety schudłam 0,9 kg nie jest to zniewalający sukces jak na 1 tydzień, ale nie trzymałam diety do końca, musiałam trochę pokombinować z posiłkami bo źle miałam ten cały rozkład posiłków ale od tego tygodnia już zmieniłam i mam nadzieję, że będzie ok. Poprzednio chodziłam głodna co sprawiało, że podjadałam, zobaczymy co będzie teraz. Spokojnie wypracuję sobie system odpowiedni dla mnie. Dobrze, że idzie zima to może znajdę trochę czasu na ćwiczenia, póki co nie mam na to szans cały dom na mojej głowie, ogród, itp., zajmowały cały mój wolny czas, łącznie z weekendami. Dziś po pracy mam w planach pójść do ogrodu powyrywać już kwiaty bo tylko straszą po porannych przymrozkach. Pozbieram nasionka na przyszły rok a z całą resztą trzeba zrobić porządek, zagrabić resztę liści i szykować wszystko do zimy. Powinnam zająć się tym wcześniej ale remont kuchni zajął mój cały czas, który goni mnie strasznie szybko. Jeszcze powinnam do środy przejrzeć strych i piwnicę bo odbierają gabaryty więc przydałoby się pozbyć wielu pierdół, które tylko zagracają niepotrzebnie dom. I jak tu znaleźć czas na ćwiczenia? Dlatego cieszę się na zimę. Nie lubię zimy pod wieloma względami, jest zimno, samochód nie chce odpalać, jest ślisko, niewygodnie w tych kurtkach, szalikach, czapkach ledwo się ruszyć można, nie dość, że człowiek gruby to jeszcze grube ubrania i jak zawodnik sumo toczysz się po śniegu. Jedyny plus zimy to, że jest więcej czasu, wieczory długie i poza ogarnięciem domu i ugotowaniem obiadu jest sporo czasu, więc może się zmobilizuję i już mąż nie będzie na mnie krzyczał, że orbitrek stoi i robi za wieszak i że wyrzuciłam pieniądze w błoto - dzięki Bogu moje - nie jego ;)
Jak przeżyliście zmianę czasu? My wczoraj z mężem po śniadaniu i obejrzeniu paru głupot w tv poszliśmy spać, jakby nam mało było godzina snu dłużej ;) Uwielbiam niedziele pod tym względem, że mogę się bezkarnie lenić, po południu pojechaliśmy na zakupy, mężuś zrobił obiadokolację ja ogarnęłam pokoje i oglądaliśmy sobie wspólnie filmy, oj lubię, lubię takie niedziele :) najgorsze są niedzielne wieczory i świadomość, że jutro rano zryw do pracy, ale w pracy też przyjemnie jest, gdyby nie to poranne wstawanie. Na dodatek mój samochód jest u mechanika i musiałam być na łasce taty, żeby do pracy mnie zawiózł, M. pojechał o 5 do pracy, a ja nie mam żadnego autobusu do swojej pracy o takiej porze żeby być na czas, nie ma nawet bezpośredniego autobusu musiałabym z przesiadkami, czekając niewiadomo ile na busa, tak to jest żyć i mieszkać na wsi ;) dobrze, że jest tata.
Miłego dnia życzę :)