12:20 niestety z moim nastrojem jest bardzo nieciekawie :(
w łikend robiłam rzeczy, do których po prostu wstyd się przyznać :((
budowlańcy dziś nie dojechali, bo zepsuł im się samochód!
co mnie to do kroćset obchodzi??!!
trochę im nagadałam, choć to jest kompletnie nie w moim stylu - zazwyczaj przyjmuję każde, najgłupsze nawet wytłumaczenie i jeszcze mam do siebie pretensje, że się czepiam
mieli skończyć najdalej w środę - jakoś tego nie widzę
właśnie skończyłam malować szafkę - chyba podtrułam się farbą, bo boli mnie głowa :(
śniadanie: grahamka z szynką, papryką i sałatą
jestem zmęczona i chce mi się płakać
14:00 postaram się zachować dozwoloną kaloryczność diety (1000 - 1200 kcal), ale już widzę, że nie będą to zdrowe rzeczy :(
zjadłam na lunch garść chipsów ziemniaczanych i parówkę :((
smutno mi i nie mam ochoty na dietę :( jestem podłamana łikendem - myślałam, że to już za mną, a tak strasznie popłynęłam :(
nie wiem czy to się kiedykolwiek uda, więc po co mam się starać?
chyba tylko po to, żeby było jeszcze smutniej, kiedy znowu powinie mi się noga :(
17:15 obiad: makaron ryżowy z warzywami
idę wieczorem do kina - mam nadzieję, że to poprawi mi nastrój
leniunio
11 lutego 2008, 18:14Kotuś, wszystkiego dobrego na cały tydzień, miliony uśmiechów... przesylam Ci też mojego Powerka:P
dadka21
11 lutego 2008, 17:30jak zobaczysz w moim pamiętniku moje weekendowe osiągnięcia to Ci się humor poprawi :) pozdrawiam!
stanpis1
11 lutego 2008, 16:45zobacz siebie szczupłą , opaloną i szczęśliwą ... wygrzewającą się na plaży w bikini ... uda się tylko musisz w to uwierzyć
izabelka1976
11 lutego 2008, 12:35ja też przechodzilam przez remont na przelomie jesieni i zimy. Sama malowalam 50 metrowe mieszkanie z niewielką pomoca męża (ja dostałam urlop a on nie). Tak mnie wszystko bolalo, że żeby wstać z łóżka musiałam zjeść 2 ibupromy. Obrączki nie mogłam założyć przez 2 tygonie takie mialam popuchnięte ręce i stopy też. Do tego jeszcze "pałętajace" się wsród tego bałaganu 4-letnie dziecko. Wtedy się zaklinalam, że już nigdy więcej nie porwę się na taką robotę, byłam zła, rozdrażniona, wciąż warczalam na męża, że wszystko musze sama, ale teraz z perspektywy trzech miesięcy....mam z tego satysfakcję. Ale teraz wszystko jest czyściutkie, pachnące, nowiutkie. Aż chce sie mieszkać. Warto czekać na moment końca remontu. I przeciez kilogramów Ci ubywa i wiosna wisi w powietrzu. Same powody do radosci, więc głowa go gory, bedzie dobrze!!! Pozdrawiam cieplutko i radośnie!
Ilona33
11 lutego 2008, 12:25nie ma on pozytywnego wpływu na nasze samopoczucie, przechodzialm przez to w styczniu ... wiec doskonale Cie rozumiem, ale to minie, musisz przeczekac i pomysl ze juz w weekend, bedziesz miala po remoncie :) i czy wyjda w środe, czwartek, czy nawet w piątek, prawdopodobnie weekend bedzie juz bez ekipy :) rewelacyjna perspektywa, niech ona doda Ci sił !!!!