Dziś wreszcie coś się ruszyło i to nawet nie coś tylko pół kilo - rano ujrzałam na wadze 66,1kg :) To nawet większy spadek niż oczekiwałam hehe Oczywiście wszystko jest jeszcze kwestią tego czy się to utrzyma, no ale zobaczymy :] Jeszcze jeden półkilowy spadek i będę na poziomie sprzed świąt :P
Myślę, że to też trochę zależy od tej bolącej łopatki, bo wczoraj od 3ej rano miałam przerywany sen a dziś już od 1szej :/ Mimo tego, dzisiejszą noc muszę uznać za lepszą, bo jednak łatwiej mi było znaleźć pozycje i przekręcanie się było też trochę mniej bolesne. Rano jak to rano jest najgorzej, ale i tak wydaje mi się że lepiej niż wczoraj, więc jeszcze przeczekam, pewnie do poniedziałku. Jak już przestanie mnie to boleć i będę przesypiała dobrze całą noc, to myślę że i na wadze będzie zupełnie inaczej :]
Wcześniej myślałam o ważeniu się w piątki zamiast w poniedziałki, ale teraz sobie pomyślałam, że chyba sobotni ranek to najlepsza opcja, bo tuż przed piątkiem, który obfituje w nabiał i ryby ;) Zresztą to i tak nie ma większego znaczenia... ważne żeby długofalowo waga spadała! :]
tracy261
22 kwietnia 2017, 09:35Fajnie, że waga idzie w dół :) Każde pół kilo mniej, to lżej dla organizmu :) Powodzenia!