Wczoraj nic nie pisałam, bo miałam gości, ale i tak nie ma się czym chwalić...Rano waga wskazała więcej niż przed "odchudzaniem" :D:D było 65,7kg! Rano uda nadal mnie jeszcze bolały i chodziłam powolutku człapiąc jak kaczka, ale do wieczora znacząco się poprawiło :] I na tym się plusy kończą niestety. Dziś na wadze najpierw było 65,1kg, ale postanowiłam wejść jeszcze raz dla pewności i już wyszło 65,6kg i w kolejnych 3ch próbach tak samo :P Nadal się czuję ogólnie napuchnięta na ciele, @ nie ma, ale już może wkrótce :>
Na domiar złego synek mi się przeziębił i teraz będę miała takiego smarkuso-kaszlacza małego w domu przez pewnie przynajmniej tydzień. Zacznie się gotowanie zupek, obiadków itd. Coś czuje że w tym tygodniu z dietą będzie kiepsko :/ Oby chociaż udało się poćwiczyć, bo ostatnio jak córka była chora, to chciała żeby cały czas z nią siedzieć. Ehh...
CookiesCake
16 stycznia 2017, 11:13Dużo zdrówka dla synka! Ja zawszę biorę pod uwagę 1 wagę, bo moja lubi świrować, co się dziwić jak mam taką za 20zł xD
Nattiaa
16 stycznia 2017, 07:56mój mały wczoraj polatał po śniegu a dzisiaj już katar i kaszel, ja się wykończę