Hm, waga mnie rozczarowała, na razie bez zmian. Nie wiem, w czym dzieło. Ale może tak po prostu musi być. Może zrobię sobie jutro dzień bez warzyw, bo już trzeci dzień z rzędu odwiedzam wc w temacie "poważnym" kilka razy dziennie, to chyba nadmiar błonnika. Do tej pory było go mało, teraz organizm dostaje dużą dawkę codziennie i wariuje. Taaa, to może być to. Tylko dlaczego nie przekłada się to na wagę? Nic nie rozumiem. Jem nie więcej niż 1500-1800 kalorii dziennie, zaczęłam ćwiczyć, piję dużo wody, a tu nagle ZONK. Ale nic to, potraktuję to jako normalną kolej rzeczy. Musi się ruszyć. Ruszy się na pewno. W sumie, dieta od tygodnia, zrzucone 1,6 kg, więc nie mogę narzekać. Ale reakcje mojego organizmu trochę mnie wytrącają z równowagi, bo nie wiem, jak to rozumieć, lol. Nie zamierzam jednak niczego zmieniać. Jak nie schudnę, mówi się trudno. Ale odpowiada mi takie jedzenie i nowy tryb życia, więc zamierzam przy tym zostać.
8.30 - mleko melonowe (rozdrobnione pół melona, pół szklanki mleka, trochę soku z pomarańczy - MNIAM, pychotka) (B)
Trochę mnie mięśnie brzucha pobolewają, znaczy ruszyłam je w posadach, lol. Jutro znowu spróbuję trochę im dokopać. A dzisiaj pewno 1 mila i może jakieś ćwiczonka, ale lekko, na ręce, chociaż sama nie wiem, bo przedramię nadal dziwnie boli - chyba skończy się na lekarzu.