Dzisiaj mój czwarty dzień... ciężko mi było cholernie... po pierwsze poranna zmiana w pracy. Śniadanie w biegu - 3 kromeczki z serkiem fittella i dżemem truskawkowym oraz herbata. Potem Mikołajkowy cukieras czekoladowy Obiad również w biegu - gotowe danie w mikrofali (kurczak po meksykańsku).
Ponieważ rozpoczęłam popołudniu "urlop" więc wybrałam się do rodzinnego domku - w końcu święta W pociągu w ciągu 3h wciągnęłam całą paczkę "Bake roolsów" - wspaniała kolacja, czyż nie prawdaż... Ale za to po wejściu do domku, powitaniu mamy i zaproszeniu do kuchni na kolacyjkę, powiedziałam grzecznie "nie, dziękuję" CZAICIE!! ODMÓWIŁAM mamusinego jedzonka!!!!!!!!!!!! ale sorka o 22 jeść - stanowcze NIE. Dodatkowo dzisiaj już zaczęło się pichcenie w kuchni na święta... myślałam, że jęzor mi do du*y ucieknie tak ładnie pachnie!!!! Apetycznie wygląda!! Ale pomimo tego jeszcze nic nie zjadłam, czekam na święta, na pełen stół i mnóstwo kcal, którym się pewnie nie będę mogła oprzeć które wiem, że będą dla moich zmagań tragedią. Moją zmorą jest fakt, że uwielbiam jeść i w ogóle gotować boję się... tym bardziej, że dzisiaj było już tyle pokus... No ale w końcu święta są tylko dwa razy w roku więc... wszystko dla ludzi, tylko z umiarem!!!!!!
Wczoraj ponownie wykonałam zestaw ćwiczeń "callanetics". Poszło mi troszkę lepiej niż za pierwszym razem i dzisiaj odczuwałam tego efekty - zakwasy na pośladach czyli coś tam zaczęło pracować Dodatkowo zrobiłam sobie w końcu zdjęcia mojej sylwetki, by mieć "w razie czego" porównanie. Niestety zapomniało mi się jeszcze o tylnej części, ale to dorobię na dniach
A to moja "wspaniała pupcia z wielorybim brzuchem i nogami koczkodana" Nienawidzę! I o nie właśnie walczę! By zgubić! i znowu założyć moje spodnie, które obecnie do połowy ud wciągam ...jak można się tak zapuścić w ciągu 5 miesięcy?!?!?!?!?
Ponieważ rozpoczęłam popołudniu "urlop" więc wybrałam się do rodzinnego domku - w końcu święta W pociągu w ciągu 3h wciągnęłam całą paczkę "Bake roolsów" - wspaniała kolacja, czyż nie prawdaż... Ale za to po wejściu do domku, powitaniu mamy i zaproszeniu do kuchni na kolacyjkę, powiedziałam grzecznie "nie, dziękuję" CZAICIE!! ODMÓWIŁAM mamusinego jedzonka!!!!!!!!!!!! ale sorka o 22 jeść - stanowcze NIE. Dodatkowo dzisiaj już zaczęło się pichcenie w kuchni na święta... myślałam, że jęzor mi do du*y ucieknie tak ładnie pachnie!!!! Apetycznie wygląda!! Ale pomimo tego jeszcze nic nie zjadłam, czekam na święta, na pełen stół i mnóstwo kcal, którym się pewnie nie będę mogła oprzeć które wiem, że będą dla moich zmagań tragedią. Moją zmorą jest fakt, że uwielbiam jeść i w ogóle gotować boję się... tym bardziej, że dzisiaj było już tyle pokus... No ale w końcu święta są tylko dwa razy w roku więc... wszystko dla ludzi, tylko z umiarem!!!!!!
Wczoraj ponownie wykonałam zestaw ćwiczeń "callanetics". Poszło mi troszkę lepiej niż za pierwszym razem i dzisiaj odczuwałam tego efekty - zakwasy na pośladach czyli coś tam zaczęło pracować Dodatkowo zrobiłam sobie w końcu zdjęcia mojej sylwetki, by mieć "w razie czego" porównanie. Niestety zapomniało mi się jeszcze o tylnej części, ale to dorobię na dniach
A to moja "wspaniała pupcia z wielorybim brzuchem i nogami koczkodana" Nienawidzę! I o nie właśnie walczę! By zgubić! i znowu założyć moje spodnie, które obecnie do połowy ud wciągam ...jak można się tak zapuścić w ciągu 5 miesięcy?!?!?!?!?
barchetta17
23 grudnia 2012, 11:32Ale ty masz chude raczki i lydeczki ... Tobie idzie w udka, mi idzie wszedzie :P Trzeba walczyc z tluszczem, zalozmy wkoncu te swoje spodnie :)
ajusek
23 grudnia 2012, 08:47a ja mam chyba podobny typ sylwetki więc bez epitetów proszę :D ale tez walczę z udami i biodrami od zawsze. Trzymaj się dzielnie:)
Tanuki87
23 grudnia 2012, 05:26Ja myślę, że masz ładną figurę :) ale oczywiście życzę Ci byś osiągnęła tą wymarzoną :)