Ostatnie dwa tygodnie to istne Kongo, no urwanie d**py było. Z tego też powodu nie miałam czasu na wpisy, które teraz uzupełnię hurtem.
Raport łączny od 16.06.2014 r. do 28.06.2014 r.
- odsłodyczowanie - 28/30 dni - bez 21., 24. i 28.06. = 25 dni
- regularności w posiłkach, czyli jem 4-5 razy na dobę - 15/30 dni - do 16.06.2014 r. było OK, potem ze względu na pracę od świtu do nocy nastąpił zupełny bałagan. Także z tylko 16 dni dobrze, a 12 dni do bani,
- marsze - 3 razy w tygodniu, czyli ma być 25 wyprowadzeń się w teren - 4/25 dni. Czwarte wyprowadzenie zrobiłam sobie w piątek (27.06.2014r.) rano. Pyknęłam marszyk 7,09 km. Bardzo przyjemnie było,
- dobre rozciąganie - po każdym marszu - 4/25 dni. Nadal robię wygibasy - rozciągasy w Parku Jelitkowskim. Tym razem wzbudziłam tylko zainteresowanie srok i kawek
Nadal chodzi za mną piosenka Spandau Ballet "Gold" . Dziwna sprawa. Żeby "zakochać" się piosence po 30 latach od jej stworzenia? To chyba tylko ja tak mam, ale dobrze mi z tym, a co? Każdy jest inny i dobrze, że tak jest.
Nadchodzący tydzień, to kolejny tydzień wyjęty z życiorysu, ale co tam, poświęcę się, bo potem idę na 2 tygodnie urlopu. Na urlopie planuje odgruzować chałupę, siebie, wyczytać książki odłożone na specjalną okazję, wymaszerować się do bólu. Jednym słowem robić same przyjemne rzeczy.