Stopniowo jakoś wracam do normalności, układam sobie życie 'na nowo', po swojemu.. Jeszcze trochę czasu potrzeba aby przestało boleć ale wierzę, że dam radę. Nie wiem czy sama czy może z czyjąś pomocą ale wiem, że mi się uda.
A odchudzanie? Może właśnie czas naprawdę wziąść się za siebie? Może dzięki temu odżyję? Może pomoże mi to po tym wszystkim spojrzeć samej sobie w oczy i pomyśleć, że jednak nie jestem taka najgorasza?
Od dzisiaj zaczynam:
- a6w
- brzuszki
- i coś w stylu MŻ
; ))))
uda mi się ; DD
nigdy nie pomyślałabym,
że strata nienarodzonego dziecka tak boli..
10kgtogo
8 lipca 2011, 02:50Sama przezylam strate mojej "fasolki." Ale Ty mlodziutka jestes - masz jeszcze czas, spokojnie. Dobrze, ze traktujesz to jako powod do zmian! Dziekuje za komentarz. Schudlam 3 moze 4 kg i mam wrazenie, ze nic nie widac...
anneciaa
5 lipca 2011, 00:31trzymaj sie, współczuje:*
BiUti
4 lipca 2011, 14:34przykro mi...Trzymaj się i bądź dzielna :**