W weekend spędziłam 3 dni w okopach. Tak dobrze czytacie w okopach, więc niemogłam sobie nawet pomażyć o dietetycznym jedzonku. Grochówa, fasolka po bretońsku i kiełbasa z ogniska.
ale za to świetnie się bawiłam. Przydało mi się takie oderwanie od dnia codziennego i odrobinę beztroski. Trochę mi się przybrało, ale już wracam do prawidłowych nawyków. Dzisiaj rano było u mnie przykładnie jak należy, ale po tym weekendzie miałam tak jakoś rozwalony cały dzień, że było 1i2 śniadanie, luncz a potem długo długo nic tylko wieczorem kefir. Niedobrze muszę się wziąć za pracę nad regularnością
. Zaraz trochę pokuję ochronę pracy i idę spać, bo ja codziennie rano wstaję 4,30 i wieczorem często padam na pysk.
Pulherina
9 czerwca 2010, 08:58łatwo się mówi, że trzeba przestrzegać diety. Ale są takie właśnie sytuacje jak twoje okopy :) I wtedy trzeba też jakoś sobie radzić. Oj, jak mi się marzy kiełbacha z ogniska.....