Wczoraj miałam ciężki dzień. Motywacja ogromna, jadłam o ustalonych porach. Brakło czasu tylko na ćwiczenia, więc kilka brzuszków i tym podobnych zrobiłam dziś rano. Dzień był bardzo intensywny, rano praca, po pracy zakupy do pracowni, w pracowni do 16 na wysokich obrotach. zabrałam młodszego z przedszkola, ugotowałam szybko obiad, znowu do pracowni, dostawa towaru i kończenie ciast. Z pracowni wyszłam ok. 20. W domu szybkie ogarnianie dzieciaków, gotowanie żarcia na dziś, żeby nie paść z głodu :) Potem lepienie figurek i o 24 do łóżka.
Nie sprawdziłam starszemu lekcji, nie poćwiczyłam z nim, miałam czas tylko na chwilę rozmowy Młodszemu nie przeczytałam baki ... Na szczęście dziś wraca M. i mam nadzieję, że nadrobi to za mnie. W sumie nawet nie mam za wiele czasu na myślenie, muszę działać. Dziś piątek, więc praca do bólu. Na szczęście w pudelkach mam wszystko naszykowane i dla dzieciaków obiad też w lodówce.
Oby po weekendzie było spokojniej.
Bilans wczorajszego dnia:
Zdrowsze posiłki - tak
Woda - tak
Ćwiczenia - nie ( nie licząc intensywnej pracy)
Słodycze - nie (oprócz próbowania kremów i biszkoptów do tortów - zawodowy obowiązek ).
ola05
6 kwietnia 2018, 13:41Trzymaj się. :-) dasz radę