No i się zaczęło. Kupiłam wagę i się załamałam. Wywróciłam swoje życie do góry nogami, zmieniłam miasto, znalazłam pracę, schudłam z 80 do 75 kilo. Można by powiedzieć same sukcesy a jednak tak słodko nie jest. Kupiłam dziś wagę i okazało się, że 2 kg przybyło. Nie powiem, że nie ma to plusów, bo znowu mi podrosły piersi. Niestety moja zmora-brzuch-też. No cóż coś za coś. Jak to zrobić, żeby wilk był syty i owca cała? Przecież nie chcę sobie sylikonów wrzucać
. Ale mój brzuszek do apetycznych nie należy. Dodatkowo zaczynam coraz więcej podjadać. Kocham gotować i jeszcze bardziej jeść. Chyba zaspawam lodówkę
franczeska85
26 lipca 2011, 22:10Kochana,waga niedlugo bedzie Twoja przyjaciolka i bedziesz na niej czesciej stawac i zeskakiwac szczesliwa. pozdrawiam cieplutko!!!