Byłam u lekarki w sprawie diety, na NFZ. Jedna wielka porażka. Spełniły się dokładnie moje negatywne przewidywania. Otóż, w gabinecie reklamującym się "centrum leczenia otyłości" zamiast lekarki, która powinna tam przyjmować (i która prowadzi też prywatne centrum leczenia otyłości) przyjmowała zupełnie inna osoba - miła, ale starsza pani doktor w wieku mocno emerytalnym (chyba internistka), najpierw nie rozumiała po co przyszłam skoro mam tylko nadwagę, potem badania typu mierzenie ciśnienia, wywiad do karty i część właściwa - pani przeczytała mi z tablicy korzyści ze zrzucenia nadwagi (przeczytałam to już 3 razy w trakcie badania, poza tym ja dobrze znam korzyści, nie trzeba mnie przekonywać - raczej samą panią doktor, że przyszłam dla zdrowia), poza tym pani powiedziała mi ile mam BMI (znów nic nowego), pokazała na wykresie, że to jeszcze nie otyłość i na koniec - tak tak, dokładnie jak przewidywałam! - dostałam kserówkę diety typu 1000 kcal! Przy czym starsza pani miała już kłopoty z pamięcią i niektóre z tych rzeczy mówiła mi po 2 razy. To przykre...
Więcej na pewno tam nie pójdę i zastanawiam się czy nie zadzwonić do NFZ z pytaniem czy takie "zastępstwa" są w ogóle legalne - ta pani dietetyk przyjmuje państwowo w 2 gabinetach i pewnie w żadnym jej nie ma, bo prowadzi swoje prywatne centrum, a w NFZtowskich upycha jakieś swoje koleżanki-emerytki. Koszmar służby zdrowia.
MamciaEdycia
6 grudnia 2010, 17:09absurd to zastępstwo!Niestety...żeby otrzymać coś co ma ręce i nogi częstoMUSISZ zapłacić...Lofki i pozdrofki
jamida
31 października 2010, 14:59o lol. beznadzieja ;/ ja to ogólnie już w NFZ zwątpiłam........ wiem że prywatnie trzeba mieć kase, ale zapłące i jest porządnie... zaopiekują się zbadają a nie tak...... ech
Karmelkowa
31 października 2010, 14:46pacjentów w ramach NFZ traktują zazwyczaj jak osoby drugiej kategorii.. I jeszcze ta kserówka, przecież dieta powinna być dobrana indywidualnie.