No to po napisaniu poprzedniej notki pomyślałam "poużalałaś się i co dalej?". Przyszła do mnie zbawcza myśl, że jeszcze dzień się nie skończył i jeszcze coś mogę - i zepchnęłam się z łóżka, wpakowałam oporne ciało w gatki biegowe, zabrałam słuchawki i popowadziłam siebie na biegi. Tak więc - taadaaam (kurtyna w górę..) - 5 kółeczek machnięte. A ja wyprysznicowana, nasmarowana balsamem siedzę teraz i się przechwalam, bo uważam to za swój sukces.
Nie myślałam tak naprawdę, że pisanie tutaj coś mi pomoże w gubieniu wagi, ale dziś się przekonałam, że samo napisanie może zmobilizować. Dobrej Nocy zatem