Uch... dochodzi północ... Właśnie wróciłam z pracy i padam na ryjek ale to był dobry dzień.
Dobry od samego początku :) Pomimo że wczoraj nie mogłam zasnąć i turlałam się po wyrku do 2 nad ranem o 7 obudziłam się rześka i wypoczęta i z jakimś takim pozytywnym nastawieniem (które wzięło się zupełnie nie wiadomo skąd :) biorąc pod uwagę jak okropna była sobota) No a skoro pozytywne nastawienie to postanowiłam wypróbować swoje możliwości w bieganiu skoro w końcu moje kolana wyprowadziłyśmy z fizjoterapeutką na prostą i pozwoliła mi spróbować biegać: ) Oczywiście spróbować ja jak to ja dopadłam jak szczerbaty do sucharów :D i przeleciałam 5,27 km :D ledwo bo ledwo ale jakoś dałam radę wielokrotnie zwalniając po drodze. Takich dystansów to ja od liceum nie robiłam. Dumna z siebie jestem jak nie wiem ale mięśnie bolą jak cholera. No i jeszcze oczywiście w pracy wycisk... przez 8h zrobiłam 21,5 km latając jak szalona po hotelu, bo przecież w angielskich szkołach teraz jakieś dziwne ferie przedwakacyjne więc bizawkę mamy straszną...
A skoro mięśnie już już bolą to chyba strach pomyśleć co będzie jutro... Wysmarowałam się maścią rozgrzewającą i mam nadzieję że jakoś wstanę na 7 rano do pracy :)
KASI2013
15 lutego 2017, 07:01hej też pracuje w hotelu i mieszkam w UK... a bieganie stało się moją pasją i lekiem dla duszy i ciała :D pozdrawiam
Rudzia_79
23 lutego 2017, 21:24Ja niestety na początku lipca bieganie zamieniłam na papierochy (po roku niepalenia) :( ale 4 miesiące temu znów rzuciłam więc może czas najwyższy pomyśleć o aktywności na świeżym powietrzu. Tym bardziej że wiosna za pasem i co raz cieplej się robi :)
KASI2013
24 lutego 2017, 07:52popieram jak najbardziej!...papierosy to akurat samo zło ;)... a bieganie to tylko same korzyści :D Ja też już się nie mogę doczekać tych cieplejszych dni i poczuć ten wiatr we włosach...dla mnie wiosna to najlepsza pora roku do biegania kiedy tak wszystko budzi siędo życia i zaczyna cudnie kwitnąć dookoła <3