Dobry wieczór!
Wybaczcie, że mnie wczoraj nie było, ale robiłam zadania i uczyłam się jak taki mały robocik. Najgorsze jest to, że okazało się, że te zajęcia, na które robiłam tak namiętnie zadania, są przełożone na jutro! A mi się tak bardzo nie chciało tego robić, ale się zmuszałam.
Dietkowo byłoby ok, gdyby nie mój "obiad". A raczej jego druga część! W chlebaku miałam dwie kromki takiego kilkudniowego chleba, a że nie cierpię wyrzucać jedzenia, to stwierdziłam, że go jakoś wykorzystam. No i podsmażyłam sobie na patelni! Co prawda na oliwie, ale to i tak w żaden sposób mnie nie usprawidliwia! Położyłam na to po cieniutkim plastrze (naprawdę, ten z Biedry może kojarzycie :D) żółtego sera i schrupałam. Gdybym miała toster, to zrobiłabym sobie grzanki, ale niestety brak u mnie takich luksusów!
Po 19 poszłam biegać. I jakiś taki wiaterek podmuchiwał w twarz. A ja oczywiście nie zabrałam żadnej chusteczki, więc moje początkowe oddychanie przez sam nos musiałam pominąć i od razu robić wydech ustami. Przebiegłam 5,53 km i biegałam 35 minut, choć przez ok. minutkę stałam na światłach. Standardowo po wybiegnięciu z parku spacer przez ok. 1 min na złapanie oddechu i niecały km biegiem do domku. Coś mi się wydawało, że biegłam szybciej niż wcześniej i się nie myliłam, bo najszybszy kilometr zrobiłam w niecałe 6 minut, a średnio zawsze wychodzi między 6 a 7 minut. No ale wydaje mi się, że to mogło być spowodowane, moim nosem! W ogóle musiałam strasznie mocno nim ciągać i sapać, bo ludzie się odwracali jak do nich dobiegałam! Pewnie myśleli, że jakieś zwierzę biegnie! No ale nic. Widziałam dziewczynę z roku, więc się troszkę zestresowałam i wtedy też przyspieszyłam. Ale najważniejsze, że już się tak mocno nie męczę!
Udało mi się namówić koleżankę do biegania, tzn. dopiero raz się wczoraj przebiegła (sama!), ale powiedziała, że chciałaby częściej coś robić :-)
Po powrocie, jako że dzisiaj 9 dzień wyzwania (o jacie gacie, już 9 dni?!) 100 przysiadów, na szczęście już zrobione. Powiem wam, że wcale nie jest to takie łatwe przy tej ilości powtórzeń! No ale już 1/3 wyzwania praktycznie za mną, więc głupio byłoby się poddać!
Śniadanie
- owsianka na mleku z rodzynkami i pestkami słonecznika (dziwię się, że ta owsianka mi się jeszcze nie znudziła)
- zielona herbata
II śniadanie
- gruszka
- kanapka z odrobiną masła, polędwicą i pomidorem
Lunch (?)
- pomarańcza
- kawa
- 3 ciastka Digestives
Obiad
- 3 paluszki rybne podsmażane na oliwie
- szpinak
- później marchewka z chrzanem
- no i ten nieszczęsny chleb
- herbatka ziołowa
Kolacja
- banan
- 4 morele suszone
- 1/4 dużego kubka jogurtu naturalnego z otrębami żytnimi, rodzynkami i pestkami słonecznika
- czerwona herbata z cytryną
Ale kusiło mnie dzisiaj na słodkie i tak stałam przed szafką gdzie są słodycze. I nawet przez chwilę chciałam wziąć gorzką czekoladę, ale się wycofałam w ostatnim momencie, myśląc o tych ciastkach owsianych, które zjadłam wcześniej. A dłoń już była na klamce! Także możecie być ze mnie dumne, bo to mój mały sukces :-)
Poczytam co tam u was i zabieram się za zadania! (pewnie zerkając od czasu do czasu na chudziny z Top Model :D)
Baj baj! :-)
P.S. Zostały 4 dni, żeby zagłosować na Michała w konkursie! Jeśli wygra, przeznaczy 100 000 $ na chore dzieciaki z PL! Jeżeli macie parę minut dziennie, to proszę was o głos, bo rywale nie śpią! Pozwólmy i tym maluchom mieć szanse na spełnianie marzeń! :-)
Klik, klik, help, help.
Wybaczcie, że mnie wczoraj nie było, ale robiłam zadania i uczyłam się jak taki mały robocik. Najgorsze jest to, że okazało się, że te zajęcia, na które robiłam tak namiętnie zadania, są przełożone na jutro! A mi się tak bardzo nie chciało tego robić, ale się zmuszałam.
Dietkowo byłoby ok, gdyby nie mój "obiad". A raczej jego druga część! W chlebaku miałam dwie kromki takiego kilkudniowego chleba, a że nie cierpię wyrzucać jedzenia, to stwierdziłam, że go jakoś wykorzystam. No i podsmażyłam sobie na patelni! Co prawda na oliwie, ale to i tak w żaden sposób mnie nie usprawidliwia! Położyłam na to po cieniutkim plastrze (naprawdę, ten z Biedry może kojarzycie :D) żółtego sera i schrupałam. Gdybym miała toster, to zrobiłabym sobie grzanki, ale niestety brak u mnie takich luksusów!
Po 19 poszłam biegać. I jakiś taki wiaterek podmuchiwał w twarz. A ja oczywiście nie zabrałam żadnej chusteczki, więc moje początkowe oddychanie przez sam nos musiałam pominąć i od razu robić wydech ustami. Przebiegłam 5,53 km i biegałam 35 minut, choć przez ok. minutkę stałam na światłach. Standardowo po wybiegnięciu z parku spacer przez ok. 1 min na złapanie oddechu i niecały km biegiem do domku. Coś mi się wydawało, że biegłam szybciej niż wcześniej i się nie myliłam, bo najszybszy kilometr zrobiłam w niecałe 6 minut, a średnio zawsze wychodzi między 6 a 7 minut. No ale wydaje mi się, że to mogło być spowodowane, moim nosem! W ogóle musiałam strasznie mocno nim ciągać i sapać, bo ludzie się odwracali jak do nich dobiegałam! Pewnie myśleli, że jakieś zwierzę biegnie! No ale nic. Widziałam dziewczynę z roku, więc się troszkę zestresowałam i wtedy też przyspieszyłam. Ale najważniejsze, że już się tak mocno nie męczę!
Udało mi się namówić koleżankę do biegania, tzn. dopiero raz się wczoraj przebiegła (sama!), ale powiedziała, że chciałaby częściej coś robić :-)
Po powrocie, jako że dzisiaj 9 dzień wyzwania (o jacie gacie, już 9 dni?!) 100 przysiadów, na szczęście już zrobione. Powiem wam, że wcale nie jest to takie łatwe przy tej ilości powtórzeń! No ale już 1/3 wyzwania praktycznie za mną, więc głupio byłoby się poddać!
Śniadanie
- owsianka na mleku z rodzynkami i pestkami słonecznika (dziwię się, że ta owsianka mi się jeszcze nie znudziła)
- zielona herbata
II śniadanie
- gruszka
- kanapka z odrobiną masła, polędwicą i pomidorem
Lunch (?)
- pomarańcza
- kawa
- 3 ciastka Digestives
Obiad
- 3 paluszki rybne podsmażane na oliwie
- szpinak
- później marchewka z chrzanem
- no i ten nieszczęsny chleb
- herbatka ziołowa
Kolacja
- banan
- 4 morele suszone
- 1/4 dużego kubka jogurtu naturalnego z otrębami żytnimi, rodzynkami i pestkami słonecznika
- czerwona herbata z cytryną
Ale kusiło mnie dzisiaj na słodkie i tak stałam przed szafką gdzie są słodycze. I nawet przez chwilę chciałam wziąć gorzką czekoladę, ale się wycofałam w ostatnim momencie, myśląc o tych ciastkach owsianych, które zjadłam wcześniej. A dłoń już była na klamce! Także możecie być ze mnie dumne, bo to mój mały sukces :-)
Poczytam co tam u was i zabieram się za zadania! (pewnie zerkając od czasu do czasu na chudziny z Top Model :D)
Baj baj! :-)
P.S. Zostały 4 dni, żeby zagłosować na Michała w konkursie! Jeśli wygra, przeznaczy 100 000 $ na chore dzieciaki z PL! Jeżeli macie parę minut dziennie, to proszę was o głos, bo rywale nie śpią! Pozwólmy i tym maluchom mieć szanse na spełnianie marzeń! :-)
Klik, klik, help, help.
blakin
25 kwietnia 2013, 08:32W odpowiedzi na pytanie piszę co następuje... przysiady robię w seriach- nie dałabym rady za jednym zamachem 180 przysiadów zrobić:/ Najwięcej udało mi się 80 na raz... ale uważam, że lepiej zrobić wszystkie nawet z przerwami a dobrze! Także ja dziele na serie:)
Lalabellaa
24 kwietnia 2013, 22:34Jesteśmy dumne! Za bieganie i za słodycze, które pozostały w szafce ;)
blakin
24 kwietnia 2013, 22:16No to pięknie, powstrzymałaś się od słodyczy i pobiegałaś sobie- milutko;) A to zadanie, które jest na jutro a miało być na dziś - to raczej dobrze, że je wczoraj zrobiłaś, bo dziś masz wolny wieczór od tego:)
ewe.pla
24 kwietnia 2013, 22:09Podziwiam,że Ci się chce jeszcze te przysiady robić ;P Ja po bieganiu nie mam na inne aktywności najmniejszej ochoty ;] też dzisiaj biegałam-6 km dla podtrzymania formy jakoś tak dzisiaj sił brak ;)
ewela22.ewelina
24 kwietnia 2013, 21:06no super ze innych zachecasz do biegania:)