Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 8 i fotomenu


Nareszcie jakiś normalny dzień. Nic mnie nie bolało (o dziwo nawet gardło), nie czułam się jak gówno, byłam w stanie normalnie pracować. W biurze prawie nikogo nie było, ale i tak miło było sobie tam posiedzieć. Jutro jadę na godzinkę, może półtorej, zobaczę jeszcze, jak mi się będzie chciało. 

Na dworze piekło, dzisiaj było ponad 30 stopni... Pojechałam do pracy w koszulce na bardzo krótki rękaw, nie dość że białej w kwiatki, to jeszcze uwydatniającą mój cellulit na ramionach. Ale miałam to w dupie, nie będę chodzić do pracy w worku pokutnym. W ogóle zaczynam powoli wchodzić w stare ciuchy – nie dlatego, że tak fantastycznie chudnę, a dlatego, że do niedawna byłam jeszcze bardziej utyta. Mam nadzieję, że już nigdy nie wrócę do tego stanu... 

Po obiedzie zasnęłam na kanapie, ale w końcu wstałam i poszłam na spacer. Nadal było gorąco, ale i wietrznie, więc to mnie trochę uratowało. Słuchałam sobie wesołej muzyczki, w końcu wpadły hiszpańskie rytmy, a nawet Enrique. 😂 Ale skoro udało mu się wprowadzić mnie w dobry nastrój, znaczy, że zadziałało.

Śniadanie: na szybko, bo prawie się spóźniłam do roboty.  😂

Przekąska: surówka, żeby nadrobić wczorajszy brak warzyw

Obiad: jakaś dziwna kreacja, ale w sumie nie wypadła tak źle i smakowała lepiej, niż myślałam

Kolacja”: truskawki i pomarańcze 

Wot i wsio. W sumie jestem zadowolona, oby tak dalej. Może w poniedziałek wreszcie się zważę? Zobaczymy, jest jeszcze czas. 

  • cholerah

    cholerah

    19 maja 2022, 22:03

    Fajnie wyglądają Twoje posiłki, trzymam kciuki za trzymanie dietki.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.