Kolejny dziwny dzień za mną. no ale to poniedziałek, więc musiał być dziwny. W pracy się rozkaszlałam i znów zaczeło mnie drapać gardło. W końcu zlitowałam się sama nad sobą i poszłam do lekarza. Do środy włącznie jestem na zwolnieniu, co potem - zobaczymy. Nadal słabo się czuję, źle spałam w nocy, cały dzień marzę o tym, żeby wrócić do łóżka. Szanse na odpoczynek też są marne, bo co najmniej jeden wielki projekt z deadlinem na przyszły tydzień mam praktycznie zaklepany, a kolejny, który musiałby być zrobiony do czwartku, być może jeszcze dojdzie. Nie chce mi się, ale kasa też się sama nie zarobi.
Jeśli chodzi o jedzenie, nadal jest dobrze. To znaczy chyba nadal trochę za mało, ale jakoś nie miałam weny do żarcia. Może jutro będzie trochę normalniej. Przede wszystkim mam zamiar się wyspać.
Śniadanie:
Kanapki z domowym chlebem. Były pyszne! Jedną rzeczywiście zjadłam na śniadanie, drugą dopiero na lunch.
Obiad (jadłam na dwa razy, bo w sumie nawet nie byłam głodna):
Zupa-krem z batatów z imbirem
I kolejny bowl z falafelem, bo mi został od wczoraj (falafel, papryka, surówka z marchewki, edamame, ogórek, sałata, perłowy kuskus, feta, do tego domowy sos czosnkowy):
Tak że o. Idę pod prysznic i lulu. Kolejny dzień zaliczony, więc tylko do przodu, czego Wam i sobie życzę.
JeszczeRAZ!
16 maja 2022, 21:44Pysznie wygląda menu :) Kuruj się , zdrówka !