Dzisiejszy wpis inspirowany jest tym, co przeczytałam wczoraj u jednej z Vitalijek.
Pisała ona o swoim ED i o tym jak ciężko zaakceptować jej siebie, swoje ciało, mimo tego, że chce przytyć jest to dla niej psychicznie trudne.
Po przeczytaniu tego siedziałam chwilę i wspominałam siebie dawną i obecną..
Ja też kiedyś miałam ED.
Zaczęło się niewinnie..
Postanowiłam schudnąć w wakacje. Sierpień 2011. Nie miałam jeszcze dużego pojęcia o tym. Nie pamiętam dokładnie ile ważyłam. Chyba coś koło 62-3 kg. Zaczęłam jeść owsianki na śniadanie, unikać tłuszczu, ziemniaków, zero słodyczy itp. Nie ćwiczyłam, nie chciało mi się, nie liczyłam kalorii. Ale chudłam.
Przyszła jesień.
Wpadłam w małą depresję. Czułam się nieakceptowana, samotna, smutna.. Jadłam coraz mniej. Internet, diety 1000 kcal a nawet mniej.. W pewnym momencie było nawet 700kcal.. Zaczęłam ćwiczyć..
Co wtedy myślałam?
Że jak będę chuda to zaakceptuję siebie, wszyscy mnie zaakceptują, moje smutki się może skończą.. Wszystkim mówiłam, że to przez leki na trądzik tak chudnę. (Owszem, zażywałam wtedy Izotek i on miał dużo wspólnego z moją chwilową depresją).
Owszem, schudłam. Bardzo. 49 kg. Przy wzroście 170 cm.. Okresu brak. Biodra 88 cm.. Wyglądałam jak kościotrup. Przy mojej budowie taki obwód bioder oznacza sterczące wszędzie kości..
I wiecie co?
WCALE SIEBIE NIE AKCEPTOWAŁAM.
Marzec 2012.
Zapalenie płuc. Szpital. 10 dni. Na wadze 48,5 kg.. Do dziś mam kartę z pobytu tam.. Mój organizm był słaby, dlatego złapałam to zapalenie. Mama zaczęła się bardziej martwić (wcześniej miała to gdzieś).
Postanowienie.
O NIE, NIE MOGĘ TAK DALEJ ROBIĆ. MUSZĘ PRZYTYĆ DLA ZDROWIA, OKRESU I WRÓCIĆ DO NORMALNOŚCI.
Dzięki znajomym i wiośnie jakoś powoli zaczęłam wychodzić z depresji. Rodzice pilnowali żebym jadła. Potem już nie musieli..
Wakacje 2012.
Kompulsy. Powolne przytycie znów do 60 kg. Nie pytajcie jak to możliwe.. Zrozumieją dziewczyny, które to miały.
Znów nie akceptowałam siebie.
Swojej fałdki na brzuchu, pupy, bioder.. Nie byłam z nich zadowolona ani trochę.
Teraz wiem więcej, jem zdrowo, ćwiczę, staram się modelować ładnie swoje ciało. Nie chcę wyglądać tak jak kiedyś- jak kościotrup. Chcę być zdrowa i mieć fajne ciało, ładną figurkę. Wiem że jestem na dobrej drodze i to osiągnę. Ale nie tak jak kiedyś..
TEGO NIE CHCĘ NIGDY WIĘCEJ.
Wnioski?
Myślę, że to co przeszłam nauczyło mnie wiele o ED. Rozumiem więc dziewczyny, które na to cierpią. W dodatku mam koleżankę, która miała i dalej ma bulimię i leczy się u specjalistów już długi czas. Wiem jakie to jest obciążenie psychiczne. Wiem co czujecie.
Co mi zostało?
Wiem jak to jest, jak ktoś mówi, że "dobrze wyglądam"- dalej wtedy myślę, że chodzi o to, ze jestem może za gruba.. Dalej nie akceptuję w pełni siebie, ale mocno nad tym pracuję i staram się siebie lubić :) Dalej myślę o tym co zjem, o tym, że jak gdzieś pójdę będzie niezdrowe jedzenie, nie ta pora posiłku, o tej godzinie to trzeba byłoby poćwiczyć itp.. Ale jakoś daję z tym radę i nie jest to tak obsesyjne jak kiedyś. No i został mi rozwalony metabolizm
Co się zmieniło?
Wiele. Przede wszystkim wyszłam z depresji, zmieniłam myślenie o odchudzaniu. Nie unikam posiłków, nie kombinuję z jedzeniem. Wiem, ze to co robiłam kiedyś, to była totalna głupota i autodestrukcja.. Nie chcę teraz wyglądać tak jak kiedyś. Staram się siebie akceptować.
Gdybym mogła cofnąć czas..
..NIGDY NIE ROBIŁABYM TEGO CO W PRZESZŁOŚCI. Po protu schudłabym mądrze, z głową i wyglądałabym fajnie.
Wszystko to wiele mnie nauczyło. Teraz jestem inną osobą i inaczej myślę o odchudzaniu. Ale kłopoty z samoakceptacją zostają na całe życie..
Trzeba to zmieniać i kochać siebie :)
Kochane, trzymam kciuki za te z Was, które mają ED. Mam nadzieję, że każda z tego wyjdzie i będzie starać się żyć normalnie.
To trudne doświadczenie, ale można z tego wyjść.
Można z tym walczyć mimo wszystko.
Można wrócić do normalności, choć wiele w psychice zostaje.
A do tych dziewczyn, które zaczynają swoją przygodę z odchudzaniem, albo myślą o dietach 1000 kcal i mniej:
NIE WARTO. NIGDY TEGO SOBIE NIE RÓBCIE.
Jo-jo będzie prędzej czy później. Organizm upomni się o jedzenie i to w dużych ilościach. Dopadną Was problemy z akceptowaniem siebie.
LEPIEJ CHUDNĄĆ WOLNIEJ, ĆWICZYĆ I ŻYĆ ZDROWO I SZCZĘŚLIWIE
Dziękuję tym z Was, które dotrwały do końca wpisu!
Niech nam kilogramy lecą w dół ZDROWO! :)
.dreamer.
12 lipca 2013, 14:01Doskonale to rozumiem. Też przez to przeszłam.. Anoreksja, kompulsy, zryły mi psychike, chociaż nie jest tak źle jak wcześniej , to też cały czas planuje co zjem, kiedy i wgl. wystarczy małe potknięcie, a już rzucam sie na jedzenie, ale na szczęście to juz rzadkość.
liliputek91
11 lipca 2013, 21:02Nie wiesz, jak bardzo Cię rozumiem. Przechodziłam przez to. Ciągle miewam momenty, gdy głosik w głowie podpowiada: nie jedz, głoduj. Chyba do końca życia się tego nie pozbędę.Trzymaj się!
MissButterfly83
11 lipca 2013, 18:50Najważniejsze, że dojrzałaś, zrozumiałaś swoje błędy i wyszłaś na prostą:)
MadameRose
11 lipca 2013, 16:05Podpisuję się całkowicie pod tym co napisałaś. Ale czasami do zdrowej diety trzeba dorosnąć...znam to z autopsji. Czasami trzeba popełnić te milion błędów, żeby za milion pierwszym razem zrobić wreszcie coś właściwie. Chcemy wszystko już, teraz, natychmiast. Nie liczymy się z konsekwencjami, nie wybiegamy w przyszłość, nie pytamy o to dlaczego taka a nie inna decyzja? Potem to się wszystko nakłada i dramat gotowy. Pijemy piwo, które samem sobie nawarzyłyśmy już do końca życia.
WildBlackberry
11 lipca 2013, 14:51happy end :)
marrgarrettkack
11 lipca 2013, 11:53Mogę powiedzieć, że opisałaś moją sytuację. Mogłabym zrobić "kopiuj" i "wklej".
Luusii
11 lipca 2013, 11:33Ważne , że udało Ci się z tego wyjść : ) . A wpis powinien być przestrogą dla młodych dziewczyn , które na siłę chcą schudnąć jak najwięcej aby upodobać się innym : ) ! pozdrawiam i zapraszam do siebie : )
siczma
11 lipca 2013, 11:19Ja nie mam ED, ale moja historia jest niesamowicie podobna do Twojej.. Gdyby sie dało cofnąć czas....
montignaczka
11 lipca 2013, 11:17Kochana ważne, że zrozumialaś i wyszłas z tego...i wiesz jakich głupot nie popełniać teraz. Moje szczere gratulacje!! Trzymam kciuki :)