Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jak moje dzieci dostawały się do liceów.


Nie, nie mam jeszcze wakacji, moje drogie. Nie pisałam długo, bo całą inwencję twórczą zużyłam na podania do liceów. Dziewięciu! Obłęd i nerwy przy każdym dziecku! Opowiem od początku, a wpis będzie długi i poważny, gdyż martyrologii rodzica nie da się ująć w innej formie.

TRZY LATA TEMU - ALA

Liceum pierwszego wyboru: Czacki, drugiego wyboru: Frycz - Modrzewski, trzeciego: Dąbrowski. Na początku lipca Ala wylądowała we Fryczu. Do Czackiego była druga pod kreską. Daaawaj matka pisać podanie do dyrekcji z prośbą o przyjęcie Aluni! Pamiętam, jak ze dwie godziny płodziłam stronę o córczych zaletach i przewagach. Pamiętam, jak oboje z mężem na serio żeśmy się wzruszyli, że mamy tak mądrą, zdolną i społecznie zaangażowaną pociechę.

Podanie złożone, ścieżki do dyrekcji wydeptane - efectus nullus, a wakacje płyną. Ala stopniowo zaczęła się cieszyć z Frycza, bo odnalazła tam swoje koleżanki, pieniądze za obóz integracyjny we Fryczu wpłaciliśmy.

Następuje druga połowa sierpnia, piątek, siedzimy w knajpie wysoko w Bieszczadach i jemy obiad. Dzwoni telefon:

- Zwolniło się miejsce w naszym liceum, czy pani jest nadal zainteresowana Czackim?

- Oczywiście, jak najbardziej! - krzyczę do słuchawki i się rozłączam uradowana.

Ale Alcia w ryk! Ona już się pouuuuumawiała zzzzz dziewczynami, ona - buuuu - chceeeee do Fryyyyycza i już! (smark)

Nie jestem idiotką, na siłę nie będę pchała dziecka tam, gdzie nie chce, bo już za duża na takie akcje. Ociągając się z lekka, chwytam jednak za telefon i usiłuję zadzwonić do szkoły, by odwołać cóżem powiedziała. Ale to są Bieszczady - utraciliśmy zasięg. Gdy szybciorem dokończywszy obiad, zjechaliśmy na dół i złapaliśmy połączenie, okazało się, że sekretariat już nie pracuje. Trzeba było odłożyć sprawę do poniedziałku. Palec Boży! Od piątku do poniedziałku Ali się odmieniło. Sama podjęła decyzję i nigdy jej nie żałowała.

ROK TEMU - EWA

Liceum pierwszego wyboru: Czacki, drugiego wyboru: Kochanowski, trzeciego już nie pamiętam.

Z tą samą liczbą punktów, co Ala dwa lata wcześniej, Ewa wylądowała dużo dalej na liście rezerwowej, bo Czacki coraz modniejszy. Poleciało pierwsze podanko do dyrektorki, ale bez większych nadziei, raczej pro forma  tylko.

- Ewuniu, co oznacza ta gwiazdka przy klasie informatycznej, do której się dostałaś w Kochanowskim?

- Że można sobie wybrać język. Wybierzcie mi hiszpański, dobra! - zaordynowała córka, po czym wyjechała na obóz do Pieczarek, gdzie sporadycznie jest zasięg telefoniczny.

- Jaki hiszpański?!! - wicedyrektorka Kochanowskiego popukała się w czoło - tu można wybrać, ale tylko niemiecki zaawansowany lub francuski dla początkujących.

Ewa niemieckiego się nigdy nie uczyła, za to chodziła 4 lata do szkoły we Francji - no, fantastycznie! Grrrr ... !!! Trzeba było szybko zmienić klasę, tylko na jaką, skoro wszystkie już są pełne?! Czas niejaki przyszło zmitrężyć na pertraktacjach z niezdecydowanym dzieckiem trzymającym telefon w wyciągniętej dłoni przy maszcie w Pieczarkach, bo tylko tam telefoniczne demony traciły moc. Potem matka napisała piękne podanie, ojciec wydeptał ścieżkę do dyrektora, dziecię wylądowało w innej klasie.

Ale, w przeciwieństwie do siostry, wylądowało tragicznie. Ewunia cały obóz integracyjny przeryczała, bo nowe koleżanki wyśmiewały się z niej, że nie ma conversów, spodni rurek i białego topu z grubymi ramiączkami. Nie wierzyłam, że w liceum ciuchy mogą być powodem do zaszczucia kogokolwiek. Gdy jednak córka poopowiadała mi trochę i pokazała na facebooku "swoje" zdjęcie "klasowe", na którym był pluton nastolatek w conversach, rurkach i białych podkoszulkach, a Ewy na nim nie było, zrozumiałam, że czas napisać nowe podanie o zmianę klasy. Za trzecim razem trafiła dobrze - uff, odetchnęłam.

W TYM ROKU - KACPER

Liceum pierwszego wyboru: Czacki, drugiego wyboru: Staszic, trzeciego: Poniatowski. Efekt: 4 lipca okazało się, że syn nie dostał się do żadnej szkoły.

Dygresja: To, co w tym roku działo się w najlepszych liceach, to czysty obłęd. Łatwe tegoroczne olimpiady z historii, KOS-u i z wiedzy o Kardynale Wyszyńskim wyprodukowały parę setek laureatów, którzy zgodnie z regulaminem MUSZĄ być przyjęci do wybranych przez siebie klas. W Czackim całe dwie klasy składały się z samych laureatów! Dyrektorka płakała, że w mat-fizach ma olimpijczyków z religii, ale dla Kacpra, który miał zaliczone 3 konkursy (ale nie olimpiady) z matmy i jeden polsko-ukraiński z fizyki, nie ma miejsca.

Przewidywaliśmy taką możliwość, że w pierwszej rekrutacji syn się nigdzie nie dostanie.

Dygresja: Jako stara szkolna wyga wiem, że dzięki temu można - wbrew pozorom - wiele wygrać, ponieważ druga rekrutacja jest tylko dla tych, którzy są całkiem bez przydziału. Jeśli wybierasz szkoły w ten sposób, że druga jest gorsza o np. 10 oczek rankingowych od pierwszej, a trzecia o 10 od drugiej, to możesz wylądować w tej trzeciej szkole i klamka zapada. Druga rekrutacja ma tę przewagę nad pierwszą, że już znane są tegoroczne progi punktowe. Nie celujesz w ciemno, idziesz do dobrego liceum, które akurat w tym roku nie przeżywa gigantycznego oblężenia. Wyobraźcie sobie, że - o dziwo!- w drugiej rekrutacji zawsze jest po kilka miejsc nawet w tych najlepiej notowanych szkołach, bo nie wszystkie klasy cieszą się równą popularnością. To zależy np. od wybranego języka (np. kontynuacja francuskiego nie jest na topie).

Przewidywałam taką możliwość, że w pierwszej rekrutacji syn się nigdzie nie dostanie, ale nie przewidywałam, że to będzie aż tak ... bolało. Przeczytanie maila z niekomfortową wieścią cholernie podnosi ciśnienie! Od czwartku do poniedziałku źle się sypiało i niefajnie się myślało, czuło się podminowanie, którego się nie spodziewało. Błe!

W poniedziałek po południu lista wolnych miejsc objawiła się, w następstwie czego razem z małżonkiem wyprodukowaliśmy 9 podań do różnych dyrektorów. Wtorek upłynął synowi i mężowi na pouczającej wycieczce po szkołach w Warszawie.

W środę przyszedł czas na ostateczną rozgrywkę - trzeba było zebrać informacje zwrotne z 9 polskich placówek oświatowych, z których kilka wykazywało jakiś organiczny opór przed telefonicznym udzielaniem informacji. Ponieważ mąż od jakiegoś czasu przemieszcza się po mieście na rowerze, musiał np. spod Piaseczna przepedałować na Pragie Północ, w tym jedynie celu, by się dowiedzieć, że Władysław IV Kacpra nie chce. Ale trzy inne szkoły chciały. Dylematy, której odmówić, a którą zwodzić w oczekiwaniu na lepszą ofertę, nie należały do najłatwiejszych, a trzeba je było rozstrzygać w ciągu paru minut. Wreszcie decyzja zapadła: Zamoyski. Mąż popedałował do liceum (tyły ul. Nowy Świat) z oryginałami papierów, złożył je i zmęczony zaczął wracać do domu. Był przy ul. Wilanowskiej, kiedy zadzwoniono do mnie z Władysława IV, że jednak miejsce się znalazło. Zamoyski bliżej, ale klasa we Władysławie ma lepszy profil - oba licea dobre. Które wybrać? Krótka, wojskowa narada z młodym - zwyciężył król! Małżonek zawrócił, wydębił papiery z Zamoyskiego. Była godzina 14.40, a sekretariat Władka czynny do 15.00.  A zatem mały sprint na Pragę po raz drugi tego dnia. Rodzicielskie poświęcenie nie ma granic! Kiedy mąż wrócił do domu, na liczniku miał 48 kilometrów i tyłek poobijany od całkowicie rozwalonego siodełka. Ale trzecie i ostatnie dziecko umieszczone w liceum. Hurra! No, chyba że w sierpniu zadzwonią z Czackiego ...

***

Jutro się dowiem, czy i na jakie studia załapała się Alicja


8888888888888888888888888888888888888888

Wiadomość z ostatniej chwili: Hurra! Mam wakacje! Ala dostała się na Psychologię UW.

  • Insol

    Insol

    13 lipca 2013, 23:09

    ale ja mam wkońcu swój własny najwłaśniejszy dom więc dla mnie to czysta przyjemność a jak bym miała gdzieś wiać to i tak z całą moją ferajną a to już żaden wypoczynek

  • mika75

    mika75

    13 lipca 2013, 20:02

    gratuluje zapalu :) ale sama wiem jak to jest tez chodze wokol moich dzieciakow zeby sie dostaly tam gdzie chca bo edukacja jest najwazniejsza, poki co ucza sie super wiec nie ma wiekszych problemow zeby sie dostac ale pilnowac trzeba :) taka nasza rola

  • nanuska6778

    nanuska6778

    13 lipca 2013, 00:43

    Niezla jazda!!! Mnie jeszcze nie dotyczy, ale... tutaj w gimnazjum i liceum jest rejonizacja, poziomy podobne, nie ma egzaminow, ni punktow. Na szczescie:-) A Twoje dzieciaki super!!!

  • zosienka63

    zosienka63

    12 lipca 2013, 21:44

    Jesteś na pewno dumna ze swoich dzieci , mają ambicje ,by przez naukę osiągnąć wymarzone cele w życiu . pozdrawiam

  • Basik72

    Basik72

    12 lipca 2013, 20:37

    Grunt że wszystko się dobrze skończyło :) Gratulacje dla Córy a Mężowi co najmniej piwo się należy i masaż obolałego tyłka! :))))

  • ilonka100

    ilonka100

    12 lipca 2013, 20:22

    masz bardzo utalentowane dzieci...jak sie to porobilo...ja jak mieszklalam w malej miescinie nie mialam wyboru...jedno LO na cale miasto...z tego 100% dostalo sie na wymazone uczelnie potem, wlaczajac medycyne, stomatologie, SGH, Akademie wojskowe...prawo...dziennikarstwo...najwazniejsze czy dziecko sie uczyc chce oi jest zdolne...szkola dobra pomaga...ale szkola troche gorsza nie zaszkodzi

  • biedrona48

    biedrona48

    12 lipca 2013, 16:12

    10 lat temu to ,,najmodniejsze" było chodzić do Staszica lub Prusa i wtedy też niestety ważne było w czym chodzisz ubrana i gdzie bywasz na wakacjach. Gratuluję córce dostania się na psychologię.

  • Insol

    Insol

    12 lipca 2013, 15:38

    jeśli przedszkole mnie tak rozwala to ja nie wiem co ze mnie zostanie przy wyborach licealnych

  • Milly40

    Milly40

    12 lipca 2013, 15:27

    Wielkie gratulacje dla Ali !!!! (i dla jej rodziców) ;-)))))) A nie myślała o studiach zagranicznych ?

  • magdast

    magdast

    12 lipca 2013, 14:45

    hmm.. i tu róznica pomiędzy miastem stołecznym ;-) a prowincją ;-) u nas na Dolnym Śląsku w mieście byłym wojewódzkim dzieci ...właściwie zapisują się do liceum. Tylko jedno (2jka) miała nadkomplet uczniów .."wszedzie indziej " były miejsca ...

  • jendraska

    jendraska

    12 lipca 2013, 14:15

    Ufff... jak cię czytam to cieszę się, że to już poza mną (choć dzieci były laureatami i nie miałam tych problemów) W przyszłym roku czeka mnie jeszcze matura syna i studia. Tez będzie trochę nerwówki. Wasze dzieci szczęściarze, że mają takich zaangażowanych rodziców. Pozdrówka:)

  • Yekaterina77

    Yekaterina77

    12 lipca 2013, 14:04

    A ja gratuluję męża:) komunikacją miejską pewnie by nie zdążył a tak syn jest gdzie trzeba:) super:) dobrze że ja mam jedną córkę:) przynajmniej na razie:) pozdrawiam serdecznie

  • Agujan

    Agujan

    12 lipca 2013, 12:51

    Znam te nerwy mimo że nasze miasteczko to nie Warszawa. Starszy z bardzo wysoką średnia i wynikami kompetencji mógł sobie wybrać cokolwiek. Wybrał (trochę dlatego żeby bezboleśnie język sobie poprawić a trochę zgwałcony przez dyrektorkę liceum do którego składał podanie) klasę w systemie międzynarodowej matury. Zdał egzamin wewnętrzny. Ja byłam przerażona, bo dzieci tam to tak jak ci od conversów i rurek ale jeszcze z mc'ami i ipodami. Modliłam się żeby się przeniósł ale on stwierdził ze takich nauczycieli, dowolności wyboru przedmiotów, wyposażonych laboratoriów itd nie będzie miał nigdzie i chce zostać. Mi od dwóch lat serce krwawi bo nie utrzymuje kontaktów z kumplami z klasy i bo mam wrażenie robi się coraz mniej otwarty na ludzi w ogóle i coraz bliżej mu do patrzenia na nich z góry. Zaczyna ostatnio przebąkiwać że nie wie czy było warto.... Młodszy (kompletne przeciwieństwo charakterologiczne starszego) złożył papiery też do takiej klasy ale z zamiarem budowania sobie zestawu przedmiotów humanistycznych. Egzamin wewnętrzny zdał na 100% kompetencje miał najlepsze w szkole (w sumie 95% z czego angielski i polski na 100%) ale że średnia na świadectwie już nie taka ładna i konkursów żadnych - został drugi pod kreską. Dyrekcja zaproponowała żeby poczekać aż ktoś się wykruszy a Miłosz po "obejrzeniu" ewentualnych współtowarzyszy stwierdził ze on chyba jednak wybierze inną klasę choć w tym samym liceum... Ja odetchnęłam z ulgą (choć coś z tyłu głowy mi mówi ze Miśka by sobie lepiej poradził społecznie a przyda mu się klasa z zapieprzem) ale stwierdzam że całe szczęście że mam tylko dwójkę dzieci.... Moje wybory licealne wydawały mi się takie proste.... chyba że powinnam porozmawiać o tym z mamą... Pozdrawiam ciepło i szacun dla męża :)

  • agulek1978

    agulek1978

    12 lipca 2013, 10:42

    Dobrze,ze u nas nie ma takiego problemu ze szkołami.;)

  • laskotka7

    laskotka7

    12 lipca 2013, 08:54

    szacun dla męża :)

  • Milly40

    Milly40

    12 lipca 2013, 08:10

    Bardzo warszawski ten wpis. Tylko warszawiak zrozumie co to Czacki, a co Kochanowski itp i czemu warto takie hocki klocki wyczyniac. Mnie jakos sie udalo bo syn do batorego sie dostal z zapasem, ale jak zdawal do gimnazjum do reytana to byl pierwszy pod kreska. Tylko ze to on sie uparl na odwolanie, ja bylam gotowa zaakceptowac spoleczna dwojke do ktorej juz byl dostany. No ale napisal odwolanie i sie dostal. Studia za rok, ale mysle ze bedzie spoko.

  • DARMAA

    DARMAA

    12 lipca 2013, 07:56

    Ha ha ha! Dobrze że mam jedno dziecko i wybrało technikum-bo u nas licea tez przeżywają oblężenie.

  • caiyah

    caiyah

    12 lipca 2013, 06:46

    zazwyczaj jest tak, że jest dużo nerwów- a potem wszystko dobrze się kończy

  • MajowaStokrotka

    MajowaStokrotka

    12 lipca 2013, 06:35

    To się nazywa zaangażowanie:)Mam nadzieję, że nie będziecie musieli pisać podań w sprawie Ali...:)

  • beatek77

    beatek77

    12 lipca 2013, 05:49

    Pogratulować męża :) Moja córka na szczęście dostała się do wszystkich trzech, do których się zapisała i jest już przyjęta do wymarzonego technikum fotograficznego :) Natomiast jej przyjaciółka ze średnią ponad 5 nie dostała się do pierwszego wyboru i składała na rekrutację uzupełniającą, mam nadzieję, że ją przyjmą (oczywiście to szkoła warszawska, ale nie wiem która). Pozdrawiam

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.