Dziś była sałatka, jako "treściwy" dodatek wystąpiły jajka gotowane. Jakie one były pyszne, ugotowane tak jak lubię, żółto-pomarańczowe, z lejącym się środkiem. I dla porównania miałam dziś obraz jajek, które dostały dzieci na śniadanie - bladożółte z siną otoczką dookoła żółtka - ja nie wiem, czy w tej kuchni nie wiedzą, że jajek nie gotuje się tak długo aż skorupka zmięknie? Okropnie to wyglądało.
W domu zjadłam bułkę z sałatą i jajkiem (7), w pracy wypiłam jogurt wiśniowo-jagodowy i zjadłam dwa rogaliki (9), zjadłam sałatkę i jedno ciasteczko owsiane - podwieczorek dzieci (13), w domu zjadłam zupę pomidorową i ziemniaki z butelką kefiru (18), czekoladkę kinder, ze 3 szparagi ugotowane, kawałek kabanosa, wypiłam sok o smaku truskawki i kiwi (wyciskany, niedosładzany).
Przejechałam 13 km w 25 minut. - co mi dało 335kcal (wg licznika)
Jest piątek i łapię doła.
Jutro idę do szkoły. Na szczęście w niedzielę nie mam zajęć w poniedziałek wolne a we wtorek idę do pracy, bo mają przyjść dzieci - całe 4 sztuki. Ciekawe ile ich będzie faktycznie.