Gdy wiem, że mam zrobić wpis i opisać to, co jadłam danego dnia, to jakoś staram się bardziej. A dzisiaj było ciężko, bo robiłam placki ziemniaczane a ja placki kocham - najbardziej ze śmietaną i cukrem. Przyznaję - zjadłam jednego placka "na sucho" i jednego ze śmietaną. Wszystko wliczone w bilans dzienny. Dwa małe placki i 170 kalorii. Masakra.
Śniadanie: owsianka (płatki owsiane, orkiszowe, banan, gruszka, jabłko, chia, gorzka czekolada, jogurt naturalny)
II śniadanie: kapuśniak i kromka chleba razowego
Obiad: ryż brązowy smażony, pieczone warzywa (seler, marchewka, pasternak) i pieczona z masłem sola - przepychota
Kolacja: może jajka, kto to wie ;)
Powinnam dopisać jeszcze jako przegryzkę te placki jeszcze. Niezła ta przegryzka, wywindowała tłuszcze tak, że huhu.
Byłam dzisiaj na spacerze - jakieś 2km, właściwie to nic, ale zawsze mogłam w ogóle nie iść. Ćwiczenia leżą i nie moga się podnieść. Akurat do tej części odchudzania to mam minimum zapału.