Nie chcąc się poddawać ćwiczę 10-cio minutowy trening pośladków z Mel B, ale bardziej rozgrzewkowo niż spalająco-kalorie. Szkoda. Zła jestem, ale może to i dobrze, większa motywacja mnie ogarnie jak już dojdę do siebie (tylko kiedy to nastąpi?!).
Póki co o ćwiczeniach na piękny i jędrny brzuch mogę zapomnieć. Wszystkie ćwiczenia, albo z 90% wymagają opierania się na odcinku lędźwiowym. Noł łej. Szybciej, za przeproszeniem, zesram się z bólu niż zrobię brzuszek. Pół brzuszka. Ćwierć brzuszka też odpada. Więc zostaje mi to machanie nogami jak piesek. Jak sikający piesek.
Boże, co ja Ci zrobiłam że tak mnie karzesz? :D
Miłego ćwieczeniowego wieczorka wszystkim nie-kontuzjowanym :)
szabadabada
22 stycznia 2014, 20:37Witamy znowu! Ciebie witamy a nadbagaż żegnamy, prawda? :) Tym razem się uda!