Chciałbym, drogie VITALIAnki, wyrazić moje uznanie wszystkim bez wyjątku piszącym i dzielącym się na tym portalu swoimi historiami- pamiętnikami walki z niechcianymi kilogramami. Wasze historie działają na mnie często w dwójnasób. Po pierwsze niektóre pamiętniki pokazują, że konsekwencja, upór i stałe wyrzeczenia muszą na dłuższą metę skutkować sukcesem, czyli systematycznym spadkiem kilogramów. Podziwiam osoby, które potrafiły w tym zakresie osiągnąć spektakularne wyniki. Moją niekwestionowaną idolką pod tym względem jest martiniss! (P.S. mam nadzieję, że się nie pogniewa, ale nie widzę nic złego w tym, że o niej piszę). Z drugiej strony są osoby- i ja do nich należę, które są głodne sukcesu, ale nie do końca osiągają to, czego pragną. Mają świadomość popełnianych błędów, pewnie znają swoje grzeszki żywieniowe, brakuje może konsekwencji i siły charakteru, ale... wierzą w siebie i nie poddają się.
Dziękuję wszystkim, którzy przyjęli mnie do grona znajomych i dzięki temu mam przyjemność w miarę możliwości czasowych poznać ich zmagania z dietą. Dziękuję też za wsparcie w komentarzach.
Życzę osiągnięcia wyznaczonego celu- ostatecznego zwycięstwa w walce z nadwyżką kilogramów. Pozdrawiam serdecznie
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Wiosna122
28 października 2018, 17:44Ja uważam że nie przegrywa tylko ten kto się nie poddaje nigdy.
rafal11235
28 października 2018, 21:18racja :) Tylko ilu takich jest, którzy nigdy nie odpuszczają... Ja mógłbym zgodzić się na łagodniejsze stwierdzenie: dopóki walczysz jesteś zwycięzcą
Wiosna122
29 października 2018, 01:04wielu, wiecej niz przypuszczasz :D
rafal11235
29 października 2018, 01:12domyślam się, że należysz do grona tych walecznych szczęśliwców, zazdroszczę :) ja niestety nie, ale kto wie, może zaosrzę pazurki... pozdrawiam Cię serdecznie
Wiosna122
29 października 2018, 01:15oj tak, ja to jestem weteranem :D ale mam nadzieje ze wkrótce po raz ostatni :) pozdrawiam
martiniss!
28 października 2018, 17:10W końcu chwila by przysiąść i poczytać co u Was, moi znajomi, a tu taki wpis. Jakże miło się zrobiło! Choć nigdy nie przyjmuję takich słów uznania, bo to nie prawda. Bezwzględnie jestem słabeuszem. Na każdym polu jeśli już o tym mowa ;) Ale szczęście w nieszczęściu, że jestem strasznym uparciuchem. To wada. Ale jak się chce to można poczynić z niej zaletę. Przynajmniej przy odchudzaniu. Rafał pamiętaj, że ja nie byłam otyła, dlatego, że mam te zaburzenia hormonalne, że jasne fatalną sytuację przeżywałam. Nie, nie dlatego. A dlatego, że dzień w dzień potrafiłam na kolację wcinać chipsy, a dnia następnego żelki. Uczucie pękającego brzucha, tłumiło w pewien sposób emocje. Kiedy waga jest wynikiem takich oto zaburzeń, wtedy jasne, że gdy tylko osoba w końcu zbierze się do kupy to nie ma opcji by nie wróciła do swojej normy (u mnie to lekka nadwaga 75-80kg). A że nie podjadam. Jestem tak cholernie niecierpliwą osobą, że za żadne skarby nie chcę być na diecie o dzień dłużej niż to konieczne. Nie znoszę tego. Kiedy siostra zamawia sobie pizzę, a ja tylko myślę, że może na sylwestra sobie zjem. To samo chipsy, czy choćby głupie pistacje do chrupania do filmu. To beznadziejne. Ale jak pisałam. Mam oczy i widzę, że to jeszcze nie pora. Bo o ile mam ochotę na orzeszki to na zmniejszenie obwodu ud też mam ochotę. A niestety nie można zjeść ciastka i mieć ciastka ;) Chyba że! W tej anegdotce dodać jedną zmienną. Jaką jest czas. To wtedy mogę i mieć ciasto i zjeść ciastko :D Ale nie odrazu. Kurde czasem nie wiem już co napisać by kogoś wesprzeć. Ale chyba najwłaściwsze jest to: na każdego przyjdzie pora. Taki moment kiedy jak już ktoś się zaprze to nie odpuści. Mimo trudów po drodze. Na mnie trafiło 10 kwietnia. ;) Miłej niedzieli :)
rafal11235
28 października 2018, 21:25no mi to jak dotąd brakowało siły samozaparcia. Na szczęście późno bo późno- bo po czterdziestce- ale jednak zacząłem coś konkretnego robić dla siebie. Terapia poznawczo-behawioralna, na którą uczęszczam od 3 miesięcy, przynosi po mału efekty. Przyjdzie czas i na zmiany w psychice dotyczące zaburzeń odżywiania. Myślę, że po takiej batalii z kilogramami nie pozwolisz już sobie na ponowne skoki wagi. Trzymaj się cieplutko