Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
7 grzechów głównych... Znacie, ale mam nadzieję-
nie popełniacie ;)


Przyznaję się bez bicia: często popełniam jedynkę, czwórkę, nr pięć i siedem (dodam, że na dietach wytrzymuję może ze trzy dni na maksa). Z dwójką wręcz przeciwnie - zażeram często bez przerwy, bez opamiętania;(Trójka też się zdarza. Wszystkich grzeszów serdecznie żałuję, ale wybaczam sobie. ,,Idź i nie grzesz więcej'' - chciałoby się rzec, ale z wolną wolą jest różnie u mnie. A u Was, drogie Vitalianki i Vitalianie, jak się sprawa ma z Waszą grzesznością?]:>

  • Blondynka94

    Blondynka94

    22 sierpnia 2018, 11:30

    4 i 7 to właśnie moje największe grzechy, choć i zbytnia radykalność się wcześniej wkradała. Ale dłuższe przerwy między posiłkami to ja bym chętnie wzięła, bo mi to potrafi się buzia nie zamykać. I jak tu żyć?

  • Maratha

    Maratha

    20 sierpnia 2018, 20:39

    Z tym ze 1 i 2 to kompletna bzdura :) i jasne - kazdy jest inny. Ja sobie nie wyobrazalam wyjsc z domu bez sniadania w zwiazku z tym sniadanko bylo religijnie o 6.30 rano a o 10 juz przekaska o 12 lunch o 16 przekaska o 19 najpozniej obiadokolacja i dupka rosla. A bylam na diecie. Zaczelam jesc 3 posilki zamiast 5, sniadanie o 10.00 najwczesniej i 15 kilo poszlo mimo wiekszej kalorycznosci. No i w koncu glodna nie chodze. Czeste jedzenie wcale nie jest takie zdrowe bo latwo w tych malutkich porcjach zjesc duuuuzo wiecej kalorii niz w 3 porzadnych posilkach a dluzsze przerwy miedzy posilkami moga przyspieszyc metabolizm :) Warto o IF chociazby poczytac i jak to dziala na organizm.

    • rafal11235

      rafal11235

      20 sierpnia 2018, 20:48

      Za dużo jest niestety teorii wzajemnie się zwalczających :((

    • Wiosna122

      Wiosna122

      22 sierpnia 2018, 01:19

      dokladnie sie pod tym podpisuję... 1 i 2 to bzdura

    • Maratha

      Maratha

      22 sierpnia 2018, 08:34

      to nie jest nawet kwestia zwalczajacych sie teorii a nowej wiedzy. Dietetyka ewoluuje i sporo informacji jest zwyczajnie nieaktualnych. Kiedys wierzono ze papierosy nie szkodza, kiedys wierzono ze podawanie dzieciom 'soku makowego' jest dobre i uspakaja, kiedys wierzono ze tluszcz jest przyczyna otylosci a cukier to sama slodycz. A kwestii diet pokutuje tych starych zalozen multum bo kazdemu sie wydaje ze jego sposob jest najlepszy i najtrafniejszy. Dlatego ja zawsze uwazam ze jak komus pasuje dziubanie 5 posilkow co 3h to niech sobie dziubie i je to sniadanie do godziny po wstaniu, ale jak komus nie pasuje to nie ma sie co zmuszac i kategoryzowac jako 'grzech przeciw odchudzaniu' ;)

  • wojtekewa

    wojtekewa

    20 sierpnia 2018, 17:15

    Oj grzesznica ze mnie grzesznica:)

    • rafal11235

      rafal11235

      20 sierpnia 2018, 18:25

      HEHe znajdź tu kogoś, kto choć trochę nie nagrzeszył w tym zakresie. Szkoda, że nie uczę się nie tylko na cudzych, ale nawet na własnych błędach

  • M@lpa1986

    M@lpa1986

    20 sierpnia 2018, 11:11

    Trafne!!!! Nie wiedziałam, że aż taka grzesznica z M@łpiszona wyjdzie ;-P

    • rafal11235

      rafal11235

      20 sierpnia 2018, 18:27

      Twoje drobne grzeszki są Ci odpuszczone, niepowtarzane byleby były one :)

  • aniloratka

    aniloratka

    20 sierpnia 2018, 10:11

    1 i 2 to mit, reszta OK

    • Naturalna!

      Naturalna! (Redaktor)

      20 sierpnia 2018, 14:55

      o właśnie się szykowałam, żeby o tym pisać, ale Ty mnie uprzedziłaś :) ja jem sobie czasem śniadania o 12:00 - 13:00, ponieważ rano zwykle nie czuję głodu. potem kolejny posiłek o 20:00 lub 21:00 i jest OK, nie tyję po tym. tyję jak jem słodycze hurtowo, czyli 300 gramów dziennie i nawet wtedy ruch mi nie pomoże :/ znowu bez ruchu też sobie czasem chudłam, więc nie bądźmy takimi marionetkami, które bez swoich doświadczeń wierzą w ułożony przez kogoś tekst. no nie można generalizować i już ;))) ja bym te grzechy zupełnie inne wymieniła :P może nad tym pomyślę, ale obecnie nie mam czasu, pozdrawiam Rafale :)

    • aniloratka

      aniloratka

      20 sierpnia 2018, 15:26

      te aktywnosc fizyczna rozumiem jako nawet takie zwykle spacery etc nie trzaskanie kardio czy silowego. jak ktos siedzi na dupie caly dzien to sie nawet nie dotleni. Dzisiaj sniadania wcale nie zjadlam, tylko lunch o 13 :D lepiej mi jest wytrzymac z rana bez jedzenia niz polozyc sie glodna. jak bedziesz miala czas to zrob taka liste. dla mnie najwiekszy blad to porownywanie sie z innymi, ustalanie diety wg rozpisek z neta ktore zawieraja w sobie produkty ktorych zwyczajnie nie lubimy oraz poleganie na motywacji zamiast na zdrowym rozsadku i nawykach

    • rafal11235

      rafal11235

      20 sierpnia 2018, 18:37

      Aniloratko i Naturalna!. ogólnie macie sporo racji, każdy z nas jest inny. Ale te dobre rady dietetyków, lekarzy i amatorów diet nie biorą się z kosmosu. Po prostu jeśli zaobserwuje się, że tysiąc ludzi potwierdziło ich skuteczność, jest duża szansa, że tysiąc pierwszej też pomoże, choć wcale nie musi. Trzeba troszeczkę na sobie potestować i poobserwować jak dana wskazówka na nas działa. Pozdrawiam

    • Naturalna!

      Naturalna! (Redaktor)

      21 sierpnia 2018, 08:35

      no dobra. tylko czyj w ogóle jest ten tekst? skąd pochodzi? czy od dietetyka, amatora diet czy lekarza, który zazwyczaj ma marne pojęcie o tym dlaczego ludzie są otyli i co z tym zrobić???

  • nieznajomatajemniczas

    nieznajomatajemniczas

    19 sierpnia 2018, 23:59

    Ja niestety nr 4:) dietę umiem trzymać ale aktywność fizyczna to chyba pojęcie mi obce od 2 lat;) a kiedyś do puki tak się nie spaslam i miałam więcej wolnego to lubiłam sport;) teraz mi się nie chce zazwyczaj ... albo znajdę milion wymówek byle tylko nie musieć ćwiczyć:) pozdrawiam wszystkich leniuchow:)

    • rafal11235

      rafal11235

      20 sierpnia 2018, 18:46

      Nic tylko się przełamać i znowu zacząć, skoro lubiłaś aktywność oczywiście znaleźć kogoś, z kim można to robić. Zresztą, jeśli zdjęcie nie kłamie, na moje oko nie potrzebujeszzbyt wiele aktywności :)

  • equsica

    equsica

    19 sierpnia 2018, 22:54

    ja jestem ponad #1 - nie jem śniadań :D

    • Naturalna!

      Naturalna! (Redaktor)

      20 sierpnia 2018, 14:55

      i jakaś szczęśliwa i zadowolona widzę :D ;)

    • equsica

      equsica

      20 sierpnia 2018, 20:31

      nic tak nie cieszy jak pól godziny więcej do spania :)

  • tibitha

    tibitha

    19 sierpnia 2018, 21:53

    W przeszłości pewnie dałabym sobie 7 na 7, teraz jest 0 na 7. Nie wiem czy zawsze tak będzie, bo człowiek to grzeszna istota, ale zrobię wszystko, żeby tak pozostało :) Nad silną wolą można, a nawet trzeba pracować. A co do diet, to jeśli nie udaje Ci się na nich wytrzymać to znaczy, że z nimi coś jest nie tak, a nie z Tobą. Na pewno idealna dieta dla Ciebie istnieje tylko musisz jej poszukać. Nie da się machnąć czarodziejską różdżką i wszystko załatwić, żeby osiągnąć sukces trzeba na niego zapracować i to czasem bardzo ciężko. Wszystko jest możliwe, nawet to, że kiedyś będziemy szczupli :D

    • rafal11235

      rafal11235

      19 sierpnia 2018, 21:58

      sERio zero z siedmiu? Jak tak możNA? znaczy się: jak Ci siĘ TA SZtuka udaje do stu tysięcy koTLEtów? teŻ tAk CHCĘ!!!

    • tibitha

      tibitha

      19 sierpnia 2018, 22:50

      Kotletów teraz nie jadam, ale mogę Ci powiedzieć jak to u mnie działa. Po pierwsze śniadanie muszę zjeść wcześnie, bo rano jeżdżę na rowerze albo ćwiczę i bez niego nie miałabym siły na resztę dnia, po drugie z tymi przerwami to u każdego indywidualna sprawa (kiedyś jadłam co 3-4 godziny i chodziłam głodna teraz jem co 5 i nie jestem), po trzecie nigdy nie lubiłam monotonii, a szczególnie w kuchni, naprawdę przy niedużym nakładzie czasu i pracy można zrobić fajne posiłki nawet z ograniczonej liczby produktów, nie da się jeść prawie codziennie tego samego ; po czwarte mimo, że zawsze byłam gruba lubiłam się ruszać, wystarczy znaleźć taką aktywność, której wykonywanie sprawia nam radość (moją jest jazda na rowerze, mam na tym punkcie totalnego bzika); po piąte - w odchudzaniu nic nie jest pewne, więc nie można sobie założyć, że np. w pół roku schudnę 40 kg, bo nawet gdy na początku waga leci na łeb na szyję, to później zdarzają się okresy, że stoi i nie drgnie nawet o głupie 10 dag i twoje założenia idą w łeb, wtedy bardzo łatwo się poddać i zaprzepaścić wszystko co do tej pory się osiągnęło, dlatego lepiej w ogóle nie robić tego typu założeń, najważniejsze jest to, żeby chudnąć, a ile, kiedy już nie ; po szóste - porównywanie się do innych mija się z celem, bo przecież każdy jest inny, inna jest jego waga, wzrost, wiek, przemiana materii, upodobania kulinarne, tempo chudnięcia i jeszcze długo by tak można wymieniać; w końcu po siódme - już na początku odchudzania należy sobie uświadomić, że jeśli naprawdę chce się schudnąć i utrzymać upragnioną wagę to trzeba będzie już zawsze trzymać rękę na pulsie i kontrolować co, ile i kiedy się je, bez tej wiedzy prędzej czy później wróci się do tego co było wcześniej. Już to komuś na Vitalii pisałam, ale jeszcze raz powtórzę - dietę i aktywność fizyczną trzeba traktować jak swoich najlepszych przyjaciół, a nie wrogów, a na pewno osiągnie się sukces. Ja nie widzę innej opcji :) Mam nadzieję, że te moje wypociny coś rozjaśnią w Twojej głowie i w końcu weźmiesz się za siebie, ale już bez żadnych wymówek :D

    • rafal11235

      rafal11235

      19 sierpnia 2018, 22:58

      OKI, ZABIERAM SIĘ DO DZIEŁA. POWIEM TYLKO JESZCZE, ŻE ANIOŁKI TO MAJĄ ZAWSZE ŁATWIEJ A ZWYKLI ŚMIERTELNICY JAK JA TO MUSZĄ CIĘŻKO PRACOWAĆ, ŻEBY OSIĄGNĄĆ CEL. PA

    • tibitha

      tibitha

      20 sierpnia 2018, 06:49

      Aniołek w wieku 40 lat dobił do 153 kg, bo zawsze myślał, że zdąży schudnąć bez większego problemu i w końcu do niego dotarło, że jak czegoś nie zmieni to umrze w młodym wieku. Przez 2 miesiące przerabiałam to co siedziało w mojej głowie. Potrzebowałam planu na siebie. Wiedziałam, że brakuje mi silnej woli. Wcześniej myślałam, że jak będę chciała schudnąć to po prostu będę dużo mniej jeść i dużo więcej się ruszać i to wystarczy. Nie wiedziałam, że potrzebny jest naprawdę dobry plan. Przez te dwa miesiące za nim zaczęłam ostateczną walkę robiłam porządki w głowie i szukałam sposobu, który będzie idealny dla mnie. Udało mi się znaleźć, więc zabrałam się do roboty. Przez pierwsze trzy miesiące skupiłam się przede wszystkim na diecie, dopiero później dołączyłam regularną aktywność. Dieta, którą znalazłam (niewiele osób z niej korzysta i mało jest na jej temat informacji w internecie) okazała się strzałem w dziesiątkę. Nie wiem czy dla innych byłaby tak dobra jak jest dla mnie. Przede wszystkim zdziwiło mnie, że prawie wszystkie produkty są w niej dozwolone. Na pewno trzeba zrezygnować ze słodyczy i alkoholu (dopuszczalny jest tylko kieliszek wina). Z tym drugim nie miałam problemu, bo alkohol piłam i nadal piję bardzo rzadko, gorzej było z tym pierwszym. Słodycze mogłam jeść codziennie, często zamiast konkretnych posiłków, co przede wszystkim było przyczyną osiągnięcia tak ogromnej wagi. Bałam się, że będę chodzić głodna jedząc tylko 3 razy dziennie, bo przecież przy innych dietach tak było, a posiłków było 4-5. Okazało się, że nie potrzebnie się tego obawiałam. Pewnie dlatego, że nie wyeliminowałam z diety zbyt wielu produktów przynosiło to i nadal przynosi efekty. Można jeść naprawdę dużo rzeczy na które ma się ochotę, trzeba tylko zachować umiar. Okazuje się, że np. nie trzeba ugotować pół paczki (czasem więcej) makaronu, a można się najeść 50 g (waga przed ugotowaniem) z różnymi dodatkami, masz ochotę na żółty ser to go jesz, ale tylko jeden plasterek itd. Na początku bez względu na nastawienie jest dużo trudniej, bo trzeba pamiętać o wielu zasadach, ważyć wszystkie składniki, ale dzięki temu, że tak wszystko się kontroluje łatwiej uwierzyć w to, że można osiągnąć sukces. Trzeba jednak pamiętać, żeby za bardzo się tym sukcesem nie zachłysnąć. Zbyt wielka pewność siebie też może być zgubna. Ja tego doświadczyłam, więc wiem co mówię. Do grudnia zeszłego roku wszystko szło dobrze, a nawet bardzo dobrze i nagle wszystko to na co tak ciężko pracowałam zawaliło się jak domek z kart. Jak mogło się to stać przecież wydawało się, że jestem taka silna i nad wszystkim panuję, a okazało się, że tak nie jest. Ponad pół roku zabrało mi pozbieranie się do kupy, ale w końcu się udało i znowu walczę o lepsze życie, zdrowie. Przez te ponad dwa i pół roku odchudzanie nauczyło mnie przede wszystkim pokory, cierpliwości (i to bardzo wielkiej). Nie znaczy to jednak, że wszystko codziennie jest super, więc nie mów, że aniołki mają łatwiej. Akurat ten konkretny jest zwykłym śmiertelnikiem i nadal popełnia błędy i pewnie jeszcze nie raz popełni, ale się tak łatwo nie podda, bo wie, że go stać na wiele, a może jeszcze więcej. Przede wszystkim zachowuję spokój i chociaż cieszę się z każdego kilograma, to nie tańczę ze zwycięstwa, bo to jeszcze nie koniec walki. Przede mną jeszcze wiele bitew mniejszych, większych, ale najważniejszą (ostateczną) wygram wtedy jak osiągnę normalną wagę (w moim przypadku to minimum 72 kg) i utrzymam ją przynajmniej przez dwa lata. Będę wtedy mogła powiedzieć, że odniosłam sukces. Ale się rozpisałam ;) Od 15 minut powinnam być na rowerze, więc mam nadzieję, że docenisz fakt, że udzielam Ci porad jak się mądrze odchudzać zamiast robić to samej :D Miłego dnia.

  • Malgorzatka2018

    Malgorzatka2018

    19 sierpnia 2018, 21:41

    O matko i córko!!! Znam to:/

  • MagiaMagia

    MagiaMagia

    19 sierpnia 2018, 21:27

    Twoja terapia szokowa polaczona z rachunkiem sumienia daje do myslenia i motywuja. Zrobilam dzis 12km na piechote... tak mnie ruszyla! Samo sie nie schudnie...

    • rafal11235

      rafal11235

      19 sierpnia 2018, 21:30

      hehe Magiczko nie wiedziałem, że jestem terapeutą :D :D :D

    • rafal11235

      rafal11235

      19 sierpnia 2018, 21:32

      Co do sumienia- oprzypomina mi się fraszka Stanisława Jerzego Leca: SUMIENIE MIAŁ CZYSTE- NIEUŻYWANE :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.