Dobra, zgodnie z obietnicą piszę dzisiejsze menu. Byłam grzeczną dziewczynką i jestem głodna jak cholera.
Na I śniadanie zjadłam wczorajszy kawałek kotleta Gordon Blue z tzatzikami (szkoda mi było wczoraj tego wyrzucać). Do tego nektarynkę i kawkę z mlekiem.
Na II śniadanie zjadłam 2 paróweczki, bułeczkę z dynią, pomidora ze szczypiorkiem.
Na obiad wszamałam schabowego (a co...), surówkę z warzywek i ziemniaki.
Co ciekawe, z posiłku na posiłek ilość spożywanych ziemniaków spada. Przed dietą na obiad zjadałam sama około 40 dag ziemniaków - prawie pół kilo. Wczoraj na dwie osoby obrałam 3 spore ziemniaki, ale połowę wywaliłam. Dziś obrałam tylko 2 mniejsze i znów część wywaliłam. Znaczy zjadłam na obiad niecałego ziemniaka. Miał co prawda po obraniu z 8 cm długości i z 5 cm średnicy (takie długie i wąskie, nie wiem co to za odmiana), ale przed dietkowaniem mogłam zjeść takich z 5 sztuk :).
Na podwieczorko-kolację zjadłam nektarynkę, a teraz siorbię gorącą herbatkę. Jest nieźle.... ale mogłoby być lepiej.
Wiecie co? Cholera jasna, ja się męcz, katuję, nie jem, a moje kochanie chudnie w oczach. W maju zmienił pracę i jest teraz sporo w ruchu i plenerze, i co.... schudł od czerwca 17 kg!!!!! Wkurw*** się można.
I jak się tym chwali, że mu spodnie spadają, że brzuszek ma mniejszy... No fakt, brzuszek znikł, jest niezły... ale wiecie jak mnie szlag jasny trafia.
Też tak chcę!!!!
Pyniowa
29 sierpnia 2012, 15:21Mój waży obecnie 87 kg.... ja............................... widać na pasku.... można się załamać :/
marzena88
29 sierpnia 2012, 15:18Jak to dobrze,że mój nie chudnie...zagryzłabym. I tak waże wiecej niż on a jkby jeszcze schudł to całkiem lipa by była.
Marta.Smietana
29 sierpnia 2012, 14:35Ja bym swojego pogryzła. Moj małż dla odmiany tyje
dostepnatylkonarecepte
29 sierpnia 2012, 14:12też bym tak chciała :)
katcha19
29 sierpnia 2012, 10:01Hmm w sumie mam cały wielki słoik, lepi sie jak cholera ;D kiedys spadl mi na ziemie, to podloge przez tydzien, dzien w dzien szorowałam ;D będzie idealny. A na taki maly "sprzęt" na pewno wystarczy, a na pewno jeszcze zostanie ;D
katcha19
29 sierpnia 2012, 09:50Nie podpuszczaj, bo wynajme detektywa i zrealizuje Twoj pomysł :D:D Niestety tak to jest że faceci mogą jesc co chcą a na wadze rzadko któremu sie to odbija.. ale tez nie wolno generalizować :) Milego dnia :**
szukammotywacji
29 sierpnia 2012, 08:46też nie wyrzucam jedzenia.... niestety zjadam pozostałości po synu, ale staram się pilnować... mój M schudł 10 kg w 2 miesiące... ja ostatnio w 4 schudłam 9 kilo, ale ja na to pracuję a on ot tak - poprostu mu spadło.... odchudzanie wymaga cierpliwości, niestety nie możemy mieć od razu tego czego pragniemy bo potem niedocenimy a tak... własną pracę bardziej się szanuje :) pozdrawiam i cierpliwości kochana, efekty wkrótce napewno zauwazysz:)
angelneco85
29 sierpnia 2012, 01:52mi zawsze tesz bylo szkoda wyrzucic czegos do jedzenia ale ostatnio sobie mysle tak ze lepiej wyrzucic nisz pchac w siebie co mi szkodzi...od jutra zaczynam diete i koniec pchania :)))
sfizohrmeja
28 sierpnia 2012, 23:09oj wierzę. faceci to mają dobrze z tym odchudzaniem. u nich naprawdę MŻ działa, jak patrzę po ojcu i bracie, a my z mamą... ech. menu ładne, ale jak tak ciebie czytam, to często mam zastrzeżenie: parówki! nie masz czegoś, czym mogłabyś je zastąpić?:) to samo zło, tłuszcz&woda z odrobiną mięsa... już lepiej zjeść kotleta na drugi śniadanie:) oczywiście nie chcę się mądrzyć bo nie jestem ekspertem i sama się borykam z okropnościami wagowymi i brakiem motywacji, ale wiesz: są rzeczy złe i gorsze i powiadają mądrzejsi ode mnie, że parówki są tymi gorszymi;)
333kociaczek333
28 sierpnia 2012, 22:33czasami tak bywa :) ja się kiedyś odchudzałam z moim chłopakiem ( obecnym mężem ) i przez 2 miesiące schudłam 5-6 kg i to była katorga, a mój chłopak - mąż 20 kg ?? ::))) nie wiem jak to jest :) czasami myślę, że facetom jest łatwiej :) Ale głowa do góry, ty też dasz radę :) POWODZENIA !!!