Dostałam dziś @. No szlag, jak ja lubię te imprezki... Brzuch mnie boli i żadne prochy nie pomagają. Spuchłam niczym balonik (jakby już sobie nie można było tych atrakcji darować, i tak jestem jak balon).
Doszłam do wniosku, że sobie zaszaleję, a co... w końcu kiepski dzień mam.
Poszłam do Piekarni Oskroba i tam kupiłam sobie 4 malutkie (długość 5 cm) paszteciki z soczewicą i bułeczkę z brokułami. Były jeszcze cieplutkie... mniam....
Ale po kolei z menu:
na I śniadanko zjadłam małą bułeczkę z dynią, a na niej szynkę, pomidorka i szczypiorek. Kawka z mlekiem koniecznie! O innych płynach nie piszę, bo zawsze coś siorbię. Flaszka Żywca zawsze stoi na biurku :)
na II śniadanko zjadłam te 4 paszteciki z soczewicą i bułeczkę z brokułami. Ciepłe, świeże, pycha.... będę świnia, macie tu foteczkę takich pasztecików:
na obiad zjadłam... próbowałam zjeść Gordon Blue (własnej roboty), ziemniaczki i tzatziki.
I tu mnie miło zaskoczyło! Jeszcze niedawno zjadłabym całego swojego, plus połowę, którą zostawił syn, kupę ziemniaków i michę tzatzików. Dopychałabym butem, ale bym to wszystko ogarnęła. A tu zonk... sama swojego nie dojadłam, ziemniaków też nie. One wylądowały w śmietniku, a niedojedzone kotleciki w lodówce.
Cóż za miłe zaskoczenie.... ale nie sądzę by to był cud kurczącego się żołądka, to po prostu @ i cholerny ból brzucha.
Obiad zjadłam koło 16:30 i wciąż nie jestem głodna. Brzuch mnie tak boli, że nawet nie wiem czy mi w nim burczy. Jedno co mnie wkurza to czosnek z tzatzików, który nie daje o sobie zapomnieć. Oj, chyba moja wątroba zaczyna się buntować na takie pyszności.
Co do ogólnych przemyśleń.
Widzę, że sporo z Was chciałoby się spotkać i choćby połazić z kijkami. Fajna rzecz, tylko daleko wszystkie od siebie mieszkamy.
Dziś zapisałam się do grupki wsparcia. Mam nadzieję, że da mi kopa i będę już tylko chudnąć.
Zapisane, by się nie zgubiło. Mam zamiar tego spróbować, to wygląda tak lightowo i nie trzeba się tarzać po podłodze :)
http://www.youtube.com/watch?v=xRScb2l4Z4g&feature=BFa&list=PLAF69427E8F895FA5
UzaleznionaOdJedzenia
28 sierpnia 2012, 13:02na bóle polecam nimesil
stobezczterech
28 sierpnia 2012, 06:07Sama bym z Tobą na te kiji chodziła bo też nie mam z kim z bardzo. Takie byłyśmy ścierwojady. Szkoda wyrzucić trzeba zjeść. Uwielbialam cacyki i kaszankę z grila do tego i wielką bułę z ze 2 piwa. i tym miłym akcentem -----miłego dnia
szukammotywacji
28 sierpnia 2012, 05:15paszteciki wyglądają smakowicie:) dziękuję za miły komentarz, pozdrawiam :)
Sunniva89
27 sierpnia 2012, 23:20Fajny pomysł spotkania i chodzenie z kijkami... jeszcze ich nie mam ale musze kupić...! no trzeba jakos przetrwac @@@ te bóle brzucha sa okropne....