Cześć :-)
Ech, mądry Polak o szkodzie, na oko to chłop w szpitalu umarł, a ja na oko źle policzyłam kalorie. Gdzieś w Internecie kiedyś znalazłam informację, że łyżeczka masła to 5 g. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, ale założyłam, że w takim razie łyżka to 10 g. I zadowolona, na trzech łyżkach zaczęłam smażyć obiad. Bardzo się zdziwiłam, kiedy potem coś mnie tknęło, najedzoną i zadowoloną, żeby sprawdzić. Zważyłam i co? Nie 10g, tylko 20! No i super. Czyli zjadłam o 220 kcal więcej, niż myślałam, a na kolację mogę zjeść... ha, niecałe 70. No to co? Jabłko? ;-P Cóż tak się najadłam tym obiadem, że na razie i tak na nic nie mam ochoty...
Dzisiejsze menu:
- płatki owsiane na mleku 2% (najchętniej kupiłabym 3,2%, a mój mąż 0,5%, 2% to taki kompromis) z łyżką miodu i dwiema łyżkami masła orzechowego (698 kcal)
- 100g makaronu pełnoziarnistego z krewetkami, papryką, czosnkiem i cebulą, smażonymi na tych nieszczesnych 60g masła (1134 kcal... )
Razem: 1832 kcal B: 99g T: 81g W: 171g
Napoje, do tej pory: 1l wody, kubek mięty.
No, może czegoś się nauczę i więcej takiego błę nie popełnię. Ale za to krewetki były barrrdzo dobre!
Kasia9292
22 grudnia 2019, 15:57Nauczka na przyszłość wszystko wazyc, zwlasza kaloryczne produkty :) a kolacje normalnie bym zjadła jak w planie.