Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pierwsze koty za płoty, czyli jak radzić sobie z
pierwszym kryzysem i moja historia ;)


Zacznę od mojej historii. Zawsze miałam nadprogramowe kilogramy. Jestem przyzwyczajona do mojego ciałka, mój mąż też, bo jak go poznałam to też do najszczuplejszych nie należałam (mój mąż jest szczupły). Nie chciało mi się odchudzać, więc zaakceptowałam siebie i czuję się bardzo dobrze i seksownie nawet w rozmiarze XXL. No ale jednak podjęłam się wyzwania odchudzania. Każdy kto się odchudza wie, że żeby zacząć musi być bodziec z zewnątrz. To znajomi się wyśmiewają, albo sami się nie akceptujemy, albo po prostu chcemy zdrowo żyć, bo wieczna nadwaga rujnuje nasze zdrowie. Moim bodźcem jest ciąża. Pomimo starań nie potrafię zajść w ciążę. Ginekolog powiedział mi, że na początek powinnam schudnąć, więc dlatego tu jestem. 

Pierwszy kryzys. Dziś (po 15 dniach diety) wzięło mnie na słodycze. Mam w domu czekoladę, bo dostałam ją na urodziny, które miałam niedawno i leży sobie. Nie ruszyłam jej i jest bardzo dobrym motywatorem do diety i ćwiczeń. Wiem, że 'grzeszek' jest w zasięgu ręki, ale wiem że nie mogę po niego sięgnąć. Cel który chcę osiągnąć to nie utrata wagi, a zajście w ciążę. Pomyślałam sobie w momencie kryzysu, że kiedy zjem tą kostkę czekolady, to zjem ją już całą i ta cała tabliczka czekolady oddali mnie od momentu kiedy będę czuła w sobie swoje dziecko, kiedy pierwszy raz będę je trzymała w rękach, kiedy postawi pierwsze kroki czy pójdzie do szkoły. Ochota na słodkie przeszła jak ręką odjął.

Kiedy masz kryzys zastanów się dlaczego to robisz i czy 'grzeszek' jest wart Twojego celu. Wiadomo, że jak zjemy no chociażby tą tabliczkę czekolady, czy kawałek ciasta, to jak raz tak zrobimy, to nic się nie stanie. Ale kiedy zrobimy to raz, to z doświadczenia wiem, że następnym razem będzie to samo i tak powrócimy do starych nawyków. 

Jak zdecydowałam, że przechodzę na dietę, to ustaliłam sobie jasno, że przez całą dietę zero słodyczy i ściśle trzymamy się diety. Przecież ona nie będzie trwać wiecznie, no chyba,że będziemy podjadać. Moja dietetyczka powiedziała, że odchudzanie zajmie mi około pół roku. W moim planie powinno iść to troszkę szybciej, ale nawet jakby trwało pół roku, to stwierdziłam, że tyle bez słodyczy da się wytrzymać.

Powodzenia i wytrwałości dla tych, który miewają kryzysy. Niech Wasza siła woli będzie z Wami! Pozdrawiam cieplutko i dobrej nocy ;)

  • Evcia1312

    Evcia1312

    7 grudnia 2014, 15:42

    masz dobry powod do odchudzania...zycze sukcesu

  • NieidealnaG

    NieidealnaG

    6 grudnia 2014, 16:53

    Powodzenia :) trzymam kciuki :)

  • cytrynkaa

    cytrynkaa

    5 grudnia 2014, 23:26

    Powodzenia! :-)

    • Pszczolka000

      Pszczolka000

      6 grudnia 2014, 13:06

      Nie dziękuję :P

    • cytrynkaa

      cytrynkaa

      6 grudnia 2014, 13:44

      jak to?! :D

    • Pszczolka000

      Pszczolka000

      6 grudnia 2014, 16:18

      Jak ktoś życzy powodzenia, to się nie dziękuje, bo to przynosi pecha :P

    • cytrynkaa

      cytrynkaa

      6 grudnia 2014, 22:03

      Eeee :P

    • cytrynkaa

      cytrynkaa

      6 grudnia 2014, 22:04

      No to trzymam kciuki :))))

  • Ewelina1104

    Ewelina1104

    5 grudnia 2014, 22:54

    :) fajna motywacja i faktycznie warto to przetrwac :) powodzenia

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.