I oto za nami półmetek weekendu :)
Weekend ma to do siebie, że w tym czasie, wszystko nas kusi ze zdwojoną siłą.
Co by się nie działo nie jesteśmy na straconej pozycji. Oto niezawodna wskazówka. Naucz się mówić "NIE". Ćwicz swoją asertywność i silną wolę. Wtedy żadne skrzaty, takie jak "junk food" z obrazka nie namówią Cię do złego :)
A co jeśli inni usilnie nas namawiają do złamania diety? Są dwa wyjścia:
Wyjście nr 1:
Grzecznie i stanowczo odmówić, jednocześnie podając argument, skąd bierze się nasza decyzja (schemat: "nie" + argument).
Niestety, czasami i to nie działa. Ludzie nie chcą wziąć pod uwagę naszej odmowy i namawiają nas coraz bardziej i bardziej.
Wtedy możemy zastosować bardziej "drastyczną" metodę, tzw. "metodę zdartej płyty" (moja ulubiona) ;) Polega ona na tym, że na każdą namowę odpowiadamy spokojnie samym słowem "NIE". Namawiacze szybko dadzą sobie spokój z namowami, po takim kilkukrotnym usłyszeniu samego "NIE" :)
Wyjście nr 2:
... Skusić się :) Jeśli tak się stanie, pamiętaj, aby zachować umiar. Nie kieruj się zasadą "wszystko albo nic". Nie traktuj też tego jako wymówkę i nie usprawiedliwiaj się, że skoro raz się skusiłaś, to już Ci wszystko jedno. Pamiętaj! Jedno drobne potknięcie nie przekreśla Twoich wszystkich starań!
Spokojnej niedzieli wszystkim :)
angelhorse
25 stycznia 2015, 02:33Fajny post, ja czesto stosowałam wyjscie nr 2, zmiana podejscia i juz mnie tak nie kusi ;)
PsychodietetykaBlizej
25 stycznia 2015, 12:31Dziękuje :) Kiedyś daaaawno, daaaawno temu miałam tak samo. Zmiana podejścia wiele zmienia :)