Po raz kolejny zaczynam się odchudzać... Ale tym razem po raz ostatni...
Mocno zdeterminowana.. Po tym jak zobaczyłam się na zdjęciach ze ślubu mojej Przyjaciółki... Tragedia.. Wyglądam jakby mnie było 2 lub 3 kobiety...
Od dziś:
- nie jem słodyczy
- nie podjadam
- nie jem po 18
- poświęcam min. 30 min. dziennie na ćwiczenia
- zaczynam bardzo dbać o siebie
89 kg... to już prawie 90.... i brakuje mi tylko 10 kg do setki... masakra... Takim pulpetem to jeszcze nigdy nie byłam.
Trzymajcie kciuki żebym tym razem wytrwała, żeby nie skusił mnie ser żółty z lodówki (który tak bardzo uwielbiam) i żebym miała siły na ćwiczenia. Mam problemy ze stawami... Częściowo przez moją tuszę a częściowo przez chorobę.. Była borelioza... Jest Fibromialgia... Siadło mi mocno na stawy... I niestety to jest moja wymówka żeby nie ćwiczyć... Nie mam siły....
Ale teraz... Nie mam się w co ubrać... nie mam sukienki... dzinsów.... a moje ramiona wyglądają prawie jak u Pudziana.
Ale dam radę.... Tym razem dam radę i schudnę.
11 lat temu przed ślubem udało mi się.. z 82 kg zjechać na 60 ... Więc teraz też dam radę :)