Wracajac z praktyk zatrzymalam sie na chwile przy fontannie i usiadlam na schodkach i pomyslalam, kurcze jak nie wiele trzeba do szczescia, dwie rece i dwie nogi, a zreszta mozna sobie poradzic.
mialam dzisiaj duzo pracy, generalnie juz wczoraj mialam duzo, wyszlam pol godziny pozniej i tak zostawilam troche rzeczy do zrobienia na dzisiaj, a dzisiaj nie dosc ze nie zrobilam wczorajszego, to jeszcze nie skonczylam dzisiejszej roboty. ale to nic, mam nadzieje, ze jutro bedzie mniej pracy, a jak nie... no nic przyniose prace do domu. gdyby mi jeszcze za to placili...ale to nic. jak dostalam maila z 'gory' z pochwala, to normalnie az mi sie tak fajnie zrobilo. a, przypomnialo mi sie, moze bym i zrobila chociaz dzisiejsza prace, ale musialam zmienic biuro i przynajmniej z 40 min stracilam. chcialabym tutaj pracowac na stale...ale z tego co widze nie maja wakatow. ale i tak bede sie starac, robic swoje, nawet zostawac te pol godz dluzej, moze jak beda mieli jakis wakat przypomna sobie o mnie....
sukienka troche luzniejsza pomimo tych skonczonych chipsow wczoraj do filmu. zaluje, ze nie udalo mi sie wcisnac wagi do walizki. jedzenie jak pisalam ostatnio podobne schematy np dzisiaj:
sniadanie: crossaint, jablko, kawa, obiad: risotto z warzywami (cukinia, baklazanem i pomidorami w puszce), kolacja: makaron z pesto, dwa widelce piersi z indyka jutrzejszej.
ze sportu nici, no ale do metra mam jakies 8 minut, a pozniej od przystanku tramwajowego do pracy jakies 15 min pod gore (no jak wracam to z gory), a wracajac dzisiaj zrobilam sobie jeszcze krotki spacer.
Pszczolka000
12 lutego 2015, 22:46Mini sporcik, ale zawsze coś :P ja to wszędzie dupę autem wożę :P buziaki ;)