Wczoraj zaatakowałam Warszawę. Już dawno nie byłam w naszej stolicy i stwierdziłam że wcale nie żałuję. O ile starówka, kamienice są wspaniałe o tyle reszta miasta wczoraj była przytłaczająca, zaczynając od kilometrowych korków kończąc na prl-owskich starych zabudowaniach a mieszających się z nimi luksusowymi budynkami.
Dziś moja kochana babcia przyniosła cudownie pachnące pierniki, uwielbiam. Kuszą i kuszą ale na szczęście jestem silna. Nie zamierzam nawet spróbować bo jak zjem kawałek pochłonę w całości ;/
Nie zdążyłam nawet odpocząć po wczorajszej Wawie bo z rana musiałam zająć się moim ukochanym siostrzeńcem. Moim najukochańszym małym nicponiem który jest najważniejszy w moim życiu. Ale jednak kilka godzin z małym łobuziaczkiem to niezła sztuka, szczególnie rano kiedy poduszka jest najbardziej wygodna. Za 19 dni mamy roczek Antosia a ja sama nie wiem co kupić. Macie jakieś pomysły?
Dziś waga pokazała 66,4 kg. Dla mnie to już mały kroczek do sukcesu :)
BettyZawada
13 stycznia 2014, 20:41Piękny wynik z tą waga małymi kroczkami do celu. Ja mam trzy chrześnice i zawsze jest problem co kupic bo dzieciaki teraz maja wszystko. Najlepiej sie spytac mamy