To zaiste jest niesamowite ile razy już próbowałam schudnąć. Właściwie co poniedziałek sobie to mówię, że to od dziś, że muszę, że dam radę... Na ogół wytrzymuję kilka dni, a potem pojawia się jakiś impuls, przeszkoda (ciasto od teściowej, zauważam góralka w torebce mojej mamy, mam gorszy dzień, albo najzwyczajniej w świecie idę do sklepu po coś słodkiego). Sama nie wiem czy jeszcze wierzę w to, że mogłoby mi się udać. Kilku dietetyków z indywidualną dietą, kilka paskudnych diet wliczając Dukana, Vitalia chyba z 10 razy i nigdy nie udało się... Chociaż nie, raz się udało schudnąć 10kg, jak dowiedziałam się, że mój mąż mnie zdradza. Wychodzi na to, że umiem się zawziąć tylko jak się dzieje źle :)
Moje życie nie jest złe, 5 miesięcy temu urodziłam śliczną i zdrową Córeczkę, mam wspaniałego faceta, fajną mamę, dwa cudowne psy, ładny dom, dobrą pracę... tylko ta moja nadwaga mnie dobija, ona nie pozwala mi cieszyć się życiem. Byłam pulchna od zawsze, moim przekleństwem jest perfekcjonizm, jak się odchudzam to na 100%, jeśli się potykam w tej diecie to odpuszczam na całego. Zawsze zaczynam za chwilę, od jutra, bo w domu jest coś do dojedzenia i kusiłoby mnie gdybym tego nie zjadła. Za kilka miesięcy wrócę do pracy i obiecywałam sobie, że nie wrócę otyła. Kilka miesięcy przed zajściem w ciążę dostałam awans, nie chcę wracać na swoje super stanowisko jako grubas, grubasy kojarzą się z osobami, które nie potrafią się kontrolować, opanować, nie wydają się kompetentne.
Zaczynałam dietę milion razy, pytanie jak zacząć żeby skończyć z sukcesem, jak się do tego zabrać żeby nie odpuścić?
Kiedyś zrobiłam sobie listę powodów, dlaczego chcę schudnąć. Było ich bardzo dużo, były poważne powody takie jak zdrowie i lepsze samopoczucie po błahe takie jak chęć noszenia obcasów bez bólu pleców. Teraz kiedy jest Córcia dochodzi jeszcze jeden, nie chcę żeby się za mnie wstydziła. Zdaję sobie sprawę, że to ostatni dzwonek, wg BMI jest już otyła, a jednak nie umiem, nie wiem jak. Oczywiście z dzieckiem jest trudniej, jestem gorzej zorganizowana, mam mniej czasu, a jednak są mamuśki którym to się udaje.
Na fejsbuku mam w znajomych Ewę Chodakowską, widzę jak publikuje zdjęcia przed i po i jestem pod ogromnym wrażeniem sukcesów tych kobiet, na zdjęciach przed widzę nie tylko spore kobiety, ale kobiety, które są zawstydzone, które kryją się przed zdjęciem, które nie są pewne siebie, natomiast na zdjęciach po widzę prawdziwe fajterki, babki z ogniem w oczach... też tak bym chciała. Oglądam moje zdjęcia z chrzcin Córci i nie ma ani jednego, na którym wyglądałabym ładnie, mimo, że bardzo się starałam tego dnia, niestety fryzura, paznokcie, rzęsy i nawet fajna kiecka nie ukryją 20kg nadwagi... Co dalej? Zaczynam się zastanawiać jak długo mój facet to zniesie, to wieczne narzekanie, zły humor, fochy i obiecanki z sernikiem w ręku "że od jutra to już na bank"?
Co robić? Jak zacząć? Niby dietetyczny ekspert ze mnie, a zarazem największy przegraniec?
lose_weight_forever
27 września 2017, 21:10No jakbym o sobie czytała - tez milion razy zaczynam....i wszystko mi ta otyłość przesłania. Kolejne wakacje, nawet nie rozebrałam się do stroju w Chorwacji bo było mi po prostu kur...a wstyd Jutro mam dostać dietę od Vitalii (też enty raz) - ale chcę znów spróbować. Oby nam się w końcu udało???
leti67
27 września 2017, 12:32A może warto byłoby wypróbować zasadę małych kroczków ? Sama chce wszystko na 100%, więc rozumiem, ale zwyczajnie tak się nie da. Czasem coś wypadnie, ktoś nas czymś poczęstuje a nie wypada odmawiać. Tak jak w życiu nie zawsze jest idealnie. Dieta też nie zawsze musi być idealna. Poza tym całe życie nie będziemy katować się dietami, możemy tylko zdrowiej żyć albo zaakceptować się takimi jakimi jesteśmy. Wybór należy do nas :) Powodzenia Ci życzę, oby się udało.
filipAA
27 września 2017, 09:41Wszystko zaczyna się w głowie a potem instynktownie wybiera się zdrowe produkty życzę ci żeby się udalo
princessa1983
27 września 2017, 10:31Dziękuję.