Wczoraj spędziłam długie godziny na planowaniu i muszę przyznać, że jestem bardzo dobra w planowaniu. Gorzej z realizacją tych planów, bo mam tzw słomiany zapał... hehe. Tak więc planowałam strategię odchudzania na najbliższe tygodnie i myślę, że coś mądrego wymyśliłam.
Dziś jest ostatni dzień gdy jem cokolwiek, czyli byle co. Od jutro z radością w sercu (no prawie) przechodzę na dietę. Wybrałam proteinową dietę Dukana, bo najlepiej mi wychodzi, jakoś najłatwiejsza do przejścia dla mnie jest i szybko widoczne skutki są bardzo motywujące. Oto jak wszystko widzę:
28-30 grudnia- I faza
31.12 i 1.01 postaram się trzymać diety ale bez przesady
2-6 stycznia- znowu I faza (jednocześnie od 2 do 5 będę miała wolne więc przyszaleję na siłowni i bardziej o siebie zadbam)
7-11 stycznia- II faza
12-14 stycznia- znowu I faza
16-20 stycznia będę w Irlandii (wakacje!!!) i tam z dietą będzie ciężko więc raczej odpuszczę,choć bez szaleństw
21-22 stycznia- znowu I faza
23 stycznia mam wielki bal noworoczny na którym chcę wyglądać super, olśnić wszystkich i wywołać zazdrość u niektórych osób
Póki co żyję do tego balu, później dietę dalej ułożę. Zobaczymy jak mi w ogóle pójdzie w ciągu tych ponad 3 tygodni.
Jak myślicie, ile w takim czasie mogę schudnąć? Chyba jakieś 5 kg jest realne, prawda? Zazwyczaj w I fazie leci mi jakieś 3 kg więc myślę, że te 5 kg to tak spokojnie. Choć oczywiście chciałabym więcej.
No i chcę więcej ćwiczyć, od nowego roku na siłownię będę chodziła a do tego czasu chcę w domu poćwiczyć, włączyć jakieś dodatkowe spacery mimo tej niezbyt zachęcającej do wyjścia pogody na zewnątrz. A od nowego roku chcę zacząć biegać. Najpierw 6-tygodniowy plan przygotowawczy, a później jedziemy.
Bardzo bardzo bardzo chcę tym razem schudnąć. Chcę się w końcu skupić na sobie i robić wszystko, żeby czuć się dobrze. Chcę zgubić sadło na brzuchu, chcę mieć jędrny tyłeczek i chcę być sprawna fizycznie. I dam radę to zrobić!!!