Nie miałam zbyt dobrego weekendu. Zacznijmy od tego, że w ogóle diety nie trzymałam. Nawet się nie starałam. Nawet nie udawałam, że się staram. Przewalone!!!
Nadal jestem przeziębiona. Mija mi katar i kaszel, ale coraz wyższą temperaturę zaczynam mieć. Nie wiem co się dzieje. Będę nadal brała jakieś tabletki na przeziębienie, a jak nie przejdzie mi do połowy tygodnia to pójdę do lekarza.
Wczoraj większą część dnia przeznaczyłam na przedświąteczne porządki. W sumie mój pokój jest gotowy do świąt, tylko ubrania muszę w szafie poukładać.
A propos ubrań... miałam dziś takiego koszmarnego nerwa. Nie mam w co się ubierać!!!!!! Wszystko na mnie wisi :( Niby powinnam się cieszyć, bo to oznacza, że chudnę. Ale oznacza to też, że nie mam w co się ubierać a jestem osobą, która przykłada dużą uwagę do stroju. Ehhh... muszę iść na zakupy ubraniowe jakieś, a trochę się już wypieniężyłam przed świętami. Muszę coś wykombinować.
Dziś całe popołudnie spędziłam z przyjaciółką. Jadłyśmy pizzę, ciasteczka, oglądałyśmy jakieś durnowate filmy i gadałyśmy, gadałyśmy, gadałyśmy. Fajnie było.
A teraz uciekam. Napuszczę sobie calutką wannę gorącej wody. Wsypię soli do kąpieli, zapalę świece i zrobię sobie domowy wieczór spa, peeling, maseczki i takie tam. Mimo braku fajnych ubrań, które dobrze na mnie leżą będę nadrabiała świeżą cerą i ślicznymi włosami :D