Dzień ciężki. Nadmiar pracy od kilkunastu tygodni jest ciążący i wykańcza mnie psychicznie i fizycznie. A na dodatek nie mam czasu jeść. Tak to bym jakąś drożdżówkę albo kanapkę wcisnęła w międzyczasie, ale będąc na diecie muszę trochę pogłówkować. Czyli zazwyczaj kończy się tym, że nie jem.
Ale dziś rano zjadłam na śniadanie serek wiejski. W pracy kolejny serek wiejski plus gruby plaster wędliny drobiowej, która tak chemicznie smakowała, że jej więcej nie kupię. Po 17 zjadłam 4 pojedyncze płaty śledziowe, pół makreli wędzonej i zagryzłam to serkiem wiejskim z aspartanem. Namieszanie na maxa, ale tak mi się jeść chciało i wrzucałam co miałam pod ręką. Niezbyt roztropne.
Czyli dietkowo dzień ok. Ale jestem zmęczona na maxa więc kąpiel i spać :)