Dziś ważenie i jednak ciągle brak wagi paskowej. Wczorajszy dzień trochę zwariowany i placki ziemniaczane po całym dniu niejedzenia nie były dobrym pomysłem choć same placki były bardzo dobre! Bardzo mało też piłam i dzisiaj muszę to nadrobić i dalej trzymać się postanowień. I zmniejszyć trochę porcje - zjadanie 20 dkg makaronu kukurydzianego przez popołudnie i to jeszcze z cukrem to już przesada Jem też sporo chleba - piekę jeden bochenek, który jak wyliczyłam ma około 2000 kcal i zjadam go przez 5 dni. A mój mąż, który mi kupił słoik masła orzechowego to już zupełnie inny rozdział. Wiem, że nie robi tego z premedytacją ale w tym wypadku moja silna wola leży i kwiczy Brakuje mi warzyw - jedzenie marchewki, kiedy ma się straszną ochotę na kiszoną kapustę, buraczki itd. to jednak nie to samo. Kupuję sobie czerwoną paprykę, ale do zimowych pomidorów trudno mi się jest przekonać. Z owoców jem dużo mandarynek i kiwi.
A ogólnie czekam na wiosnę i cieszy mnie bardzo coraz dłuższy dzień. Kwatera już zamówiona, więc jest na co czekać - muszę tylko w ramach "terapii" przeczytać wpisy z ubiegłego roku, kiedy to "nie zdążyłam" z formą na wyjazd. Tylko głupi nie uczy się na błędach a ja do takiego tytułu nie mam zamiaru aspirować . Muszę się brać za ćwiczenia nawet nie w celu chudnięcia tylko wyrobienia kondycji i ogólnej sprawności. Żeby nie skończyło się na ogólnikach to postanawiam chociaż 30 minut rozgrzewki - przynajmniej co drugi dzień w przyszłym tygodniu bo od czegoś trzeba zacząć