Chyba pierwszy raz zaczynam nie od początku W swoim pierwszym poście nie bedę pisać jak zawsze " Od jutra zaczynam, dziś jest pierwszy dzień, dziś postanawiam " Bo znam siebie i wiem ze zawsze na tym się kończy.
Tym razem mój początek datuje się na 2 dzień świąt dokładnie 26.12.2014( piątek)
Jadłam sobie kolejną kostkę czekolady którą dostałam pod choinkę i oglądałam zdjecia fit dziewczyn, zdjęcia przed i po, przeglądałam metamorfozy z fb( jak co wieczór) , nagle spojrzałam na tą kostkę czekolady i w sumie nie myśląc za dużo przebrałam się i poszłam biegać.
Gdy tak sobie biegłam, zdyszana stanęłam na środku ulicy zdyszana po przebiegnięciu 400 m, zaczęłam płakać, wyłam jak cholera, i nagle zadziała się
NIESAMOWITA MAGIA, zaczął padać śnieg ! Słuchajcie śnieg, piękny biały taki czysty. Przykrył te wszystkie szare ulice i nagle uświadomiłam sobie, że też chce byś taka czysta jak ten śnieg, taka lekka jak te otaczające mnie płatki, tak wyjątkowa jak ten długo oczekiwany świąteczny śnieg i co dalej... pobiegłam!.
Pobiegłam dalej i chcę biec tak przez kolejne 6 miesięcy bo zamierzam zacząć walczyć o swoje szczęście, o SIEBIE!.
Podejmę niesłychanie nierówną walkę ze swoimi słabościami, nauczę się systematyczności, rannego wstawania, 5 posiłków dziennie, planowania czasu i jadłospisów, regularnych treningów. I tym razem nie chodzi mi tylko o efekt wizualny ( tylko i wyłącznie) Chcę zostawić STARĄ ANIĘ ze starym rokiem dlatego nie zaczęłam od 1, 6, 31 stycznia nie od "poniedziałku" Tylko od 26 grudnia. Będzie ciężko bo lubię czekolady lubię wszytko co słodkie, lubię tymbarki i kluski śląskie mojej mamy<3 ale przez te 6 miesiecy swojego zycia mogę chyba z tego zrezygnować :) :)
Potrzebuję dużo motywacji bo jestem tylko słabym człowiekiem do tego leniwym studentem, wiec liczę na wsparcie a przede wszystkim liczę na siebie, bo to wielka sztuka nie oszukiwać samej siebie.