No więc tak, zapowiadałam, że będę czesto umieszczać wpisy o tym jak mi idzie moje 21 dniowe wyzwanie ale w trakcie postanowiłam, że zrobię trzy tygodniowe podsumowania.
No wiec do rzeczy, jutro minie 1 tydzień mojego wyzwania i powiem szczerze ze jest cieżko, cholernie. Ciągnie mnie do słodyczy jak pszczoły do miodu. Największą chęć na nie odczuwam po obiedzie. I choć staram się aby na moim obiadowym talerzu znalazła się cała paleta smaku w tym też słodki to i tak po posiłku mam wielką chęć na słodką przekąskę. Ponadto wieczorami również napada mnie ochota na słodkie.
We wtorek było optymalnie nie miałam ochoty na nic słodkiego i dzielnie trzymałam się posiłków, które na ten dzien zaplanowałam, ale sroda o zgrozo to jakaś przepaść w zawartości insuliny w moim organizmie. Czym to się objawiło? Nie miałam na nic siły nawet po posiłku czułam głód, było mi zimno a trening poszedł mi tak źle jak chyba nigdy dotąd. W czwartek i w piątek było nieco lepiej ale w te dni zawaliłam swój jadłospis ciągłym podjadaniem czegoś miedzy posiłkami, to orzeszek i żurawinka itd.
Dziś sobota i odczuwam mniejszą ochotę na słodkie, bieganie poszło mi dobrze w optymalnym czasie a napady na podjadanie zapijałam wodą źródlaną z cytryną.
Podsumowując: Bardzo dziwne uczucie, czuje się uzależniona od słodkiego smaku, czuję, że zachwiała mi się rozpoznawanie głodu i sytości, po posiłku mimo, że jestem najedzona czuje chęć na zjedzenie czegoś jeszcze. Jest cieżko bo pokusy kryją się wszędzie ponieważ jestem aktualnie w domu rodzinnym i nikt z tu obecnych nie podejmuje ze mną wyzwania... A mama piecze pyszne ciasta. No cóż powidziało się A, trzeba powiedzieć i B :)
P.s Trzymajcie kciuki i może któraś z Was ma/ miała podobne odczucia i reakcje organizmu na odstawienie słodyczy? Liczę na jakieś informacie.
Pozdrawiam Plamka7 na odwyku :)