Dawno mnie tutaj nie było, ale spokojnie ciągle walczę. Po prostu byłam na wakacjach nad Polskim Morzem. Muszę skromnie przyznać, że miło spędziłam czas z rodziną i mogę zaliczyć ten wyjazd za udany. Trochę pozwiedzałam. Troche wychillowałam. Byłam 2 razy na grupowych zajęciach fitnessu , ale szczerze mówiąc to nie dla mnie. Raz na jakiś czas ok, ale regularnie z pewnością by nie przeszło. Jeśli chodzi o odżywianie to zdrowe żarcie leżało i kwiczało, ale to dobrze. Jedzenia sobie sama nie robiłam. Nawet nie patrzałam na to co jem. Jadłam to na co miałam ochotę lub dostosowywałam się do innych. Rodzina była bardzo zaskoczona, że jem WSZYSTKO CO DAJĄ BEZ PROBLEMU i uznali, że raczej idzie wszystko w dobrym kierunku. Raz tylko wszystko wylądowało w kiblu, a byłam na tym wyjeździe 5 dni. Myślę, że to ok wynik. Jadłospisu z ostatnich kilku dni nie podam, bo nie chciało mi się zapisywać. Jadłospis z dzisiaj powinien się pojawić za kilka minut.
W niedziele miałam słabszy dzień. Cały dzień spędziłam na płakaniu, użalaniu się nad sobą i leżeniu w łóżku. Ku mojemu zdziwieniu nikt na siłę nie kazał mi jeść. Nikt mnie nie wyciągał z łóżka. Chłopak się po prostu ze mną położył. Wysłuchał mnie. Dodał otuchy. Z resztą jak zawsze. Nawet mama mnie wysłuchała i nie oceniała. U niej to zależy od humoru zauważyłam. Całe szczęście dzisiaj jest już ok. Dobrze jest czasami pozwolić sobie samemu poużalać nad sobą i wypłakać. Dobrze jest pozwolić sobie na słaby dzień. Przecież to zupełnie normalne. Jesteśmy tylko ludźmi i jak przystało na ludzi mamy uczucia.