Miałam pisać częściej ale wyszło jak zawsze...
Trudno się mówi... Jedyne pocieszające jest to że dieta trzymana i treningi też...
Staram się jak mogę a mąż mnie bardzo dopinguje czasem ja już bym chętnie odpuściła ale mój G mówi idź poćwicz ja się pobawię z chłopakami i głupio mi nie iść... ale to dobrze bo przecież nie mogę zmarnować tego co do tej pory wypracowałam... Jak przestanę to potem będę musiała znowu od początku a tak szkoda tych wszystkich wykonanych treningów...
W weekend wpadło trochę ciasta i sałatka z makaronem no i kilka cuksów czekoladowych - ale to wyjątkowo w końcu miałam urodziny
Od dziś znowu grzecznie jedzonko i bez poczucia przejedzenia... Trening będzie wieczorem, choć w weekend ruchu mi nie brakowało (sport na podwórku przy porządkowaniu), przez co dziś bolą plecy...
Muszę wykonać kilka ćwiczeń które miałam wykonywać w przypadku nawrotu rwy kulszowej bo niestety plecki bolą bardzo i trochę mnie to denerwuje...
Ale na pewno się nie poddam, bo mi szkoda mojej pracy nad sobą..
Kończę bo syny me już grymaszą...
Miłego poniedziałku
iva85
9 listopada 2015, 15:46Super, jak mąż wspiera:-)
Piegotka
9 listopada 2015, 16:01Oj tak, dużo łatwiej wtedy jest.☺
angelisia69
9 listopada 2015, 13:40Brawa dla męża ;-) i wszystkiego Naj,chociaz spoznionego
Piegotka
9 listopada 2015, 16:00Dziękuję ☺
ondiet
9 listopada 2015, 12:57To wszystkiego najlepszego i oby marzenia o idealnej wadze się sprawdziły :) A przede wszystkim zdrowia dla Ciebie i Twojej rodzinki, zwłaszcza dla chłopaków (ja mam dwie kobietki) Fajnie, że G Cie dopinguje. Mój G (tak, tak tez mam G :p ) w sobotę przeniósł mi orbitreka do sypialni bo już mu ględziłam ze dwa tygodnie ;)
Piegotka
9 listopada 2015, 16:00Dziękuję, ach ci nasi mężowie...