Za mną pracowity dzionek. Wszystko co sobie zaplanowałam zrobiłam, nawet więcej..
Dywan uprany, sernik zrobiony, nawet blok zrobiłam, pranie też zrobione nawet 4, poukładane w szafkach, altanka wysprzątana czeka na gości, taras zamieciony, obiadyniec ugrzmocony, kompot ugotowany, dom ogarnięty , nawet paznokcie pomalowane
Ale to zasługa męża bo chłopakami się zajmował, a ja mogłam spokojnie działać....
Kocham takie dni, choć jestem zmęczona to jednak mam satysfakcję że dużo zrobione.
Niestety wyszło tak że mąż nie dokończył swojej pracy pisać, jutro też pewnie nie wiele zrobi bo goście... jak nie uda mu się zrobić tego do końca tygodnia to pewnie będzie chciał pisać w następny weekend. Widzę że męczy go to strasznie... Tak więc mój wypad na wolność stoi w pod znakiem zapytania trudno musimy sobie pomagać i się wspierać.....
Dietowo bardzo ok, posiłki o stałych porach nie za dużo, z piciem trochę gorzej ale się poprawić postaram. Ruch był taki ogólny...
Kończę bo sen też potrzebny
Miłego wieczoru
Ptysiekkk
23 czerwca 2015, 10:36:)
Grubaska.Aneta
21 czerwca 2015, 00:18Widzę my obie takie pszczółki robotnice :)