Na pewno nie wygląda jak ta z reklam i broszurek reklamujących wypoczynek. Nigdzie nie wyjechaliśmy bo K. wczoraj pracował (na dodatek popołudniówka), a w niedziele i tak o 19 idzie do pracy więc za dużo czasu na wyjazd by nie było. Nie mówię, ze mi na jakimś wyjeździe nawet zależało, ale liczyłam chociaż na dobrą pogodę, a tu kiepsko... dziś nawet padało.
1 maja spędziliśmy na ponad 3 godzinnym spacerze po starówce Poznania, potem wróciliśmy do domu, chciałam zrobić K. przyjemność i zrobiłam mu kruche babeczki z kremem, przyjeżdżała też moja mama więc czymś musiałam ją ugościć ; Na kolacje (miał być obiad ale mamuśka pojawiła się u nad dopiero koło 19) tarta serowa na cieście francuskim (moja słabość - ale że jeszcze trzymały mnie rewolucje żołądkowe, a raczej jelitowe zjadłam maleńki kawałeczek, a babeczki sobie w ogóle odpuściłam). Wybraliśmy się do kina na Panaceum (gorąco polecam!), powrót o 24 i do spania!
2 maja shopping z mamą w Plazie - skończyło się tylko zakupem po koszulce dla każdej z nas ( u mnie oczywiście neonowe love czyli ostra pomarańcz i biel w formie pasków i nietoperza) i pysznym obiadku w north fishu, już teraz wiem, ze gdziekolwiek będą knajpki do wyboru i będzie north fish to bez wahania pójdę do niego, można się najeść jak bąk i na dodatek zdrowo :) a przynajmniej zdrowiej niż w mac itd. EDIT: tak sobie weszłam na ich stronę i nawet jest kalkulator ile kcal się zjadło i jakie jest nasze dzienne zapotrzebowanie, ile można jeszcze zjeść nice!
3 maja - spotkanie z rodzinką K. załapaliśmy się na obiad i kawę więc trochę mniej dietetycznie bo wpadł schabowy i kilka ziemniaków, a potem babeczki z owocami z bezą (2 małe) i tak naprawdę zszedł nam u nich cały dzień. Jak wracaliśmy K. jakoś mi zmizerniał i co? Leży teraz w pokoju obok z gorączką 37,6, osłabiony i mówi, że go kręci w żołądku i tak sobie pomyślałam, że może to jednak była jakaś jelitówka, a nie wina @? Byłam osłabiona okresem i się cholerstwo przypałętało...
Mam nadzieje, że jutro mu się polepszy bo mieliśmy plan, żeby wyrwać się z Poznania i pojechać chociaż na działkę do jego rodziców na grilla i ogólnie spędzić dzień na dworze, ale jak będzie tak jak dziś to nie ma mowy, zostajemy w domu i opiekujemy się w K. dobrze że już jutro apteki będą czynne, bo w domu mam tylko APAP i tabletki na ból gardła. Aż mi szkoda, godzina 21, a on biedny w łóżku.
Ja chociaż na tym troszkę skorzystałam i wsiadłam na rowerek 35minut = 20km = 300kcal. Zobaczymy jak to jutro wyjdzie z tym wyjazdem, jeśli grill mnie minie to jutro w końcu wrócę porządnie do diety, bo te dwa dni po perturbacjach zdrowotnych troszkę sobie pofolgowałam, przez to, że się lepiej poczułam. Ale najważniejsze, ze dziś już naprawdę dobrze się czuję, a waga rano pokazała 71,9 czyli... Dogoniłam pasek! A teraz mam zamiar pożegnać się z 71 i przywitać równe 70 i walczyć dalej!
Niech moc będzie z Wami Kochane!
fantasia1983
4 maja 2013, 11:00Ech moja majówka podobnie... Bierzmy co dają i nie narzekajmy bo mogło być jak dwa lata temu kiedy to śnieg z deszczem padał;)
ambus
3 maja 2013, 23:32o kurczę tarta serowa i to jeszcze z ciastem francuskim...To musiało być przepyszne. Kochana ani się obejrzysz a piękna 6 się pojawi. A tegoroczna majówka jest zdecydowanie przereklamowana!
therock
3 maja 2013, 23:25Oby Kret się nie mylił:D
therock
3 maja 2013, 23:22mój mąż też pracował i 1 i 2 ... dziś wolne ale pogoda do bani:( a do kina za tydzień:) mam już zarezerwowane bilety na Iron Mana:D
monia405
3 maja 2013, 22:50ja tez mam kiepska majowke ehh:((jeszcze ta pogoda:((