Waga na dziś: 92.8
Do okresu zostało dwa dni. Waga się utrzymuje. Czuje się ogromnie podniesiona na duchu, bo jakbym zobaczyła 95 to by mnie chyba szlag trafił. Klątwa 93kg być może wreszcie przeminie, bo powiem szczerze, że powoli zaczęłam czuć frustrację. Co się oddalałam od 93 w stronę 92 to nagle widziałam 94. Zastanawiałam się czy robić ten rest day dzisiaj czy jednak sobie darować, ale zrobię go. Będę trzymać się postanowień.
Dzisiaj dzień zleciał całkiem przyzwoicie. Pogoda się trochę poprawiła i poszłyśmy z Młodą na plac zabaw, więc czas dodatkowo szybciej i milej zleciał. Akurat w momencie gdy przyszłyśmy, na plac zajechały dwa wózki z dziećmi z przedszkola - widziałam jak Młodej się oczy zaświeciły. Próbowała "zagadywać" te dzieci, ale po swojemu, w żadnym konkretnym języku. Dzieci był starsze od niej, patrzyły na mnie pytająco. Ale nie uciekały. Boże, nawet nie wiecie jakie szczęście poczułam że już niedługo to będzie jej codzienność, tyle że nawet lepsza bo będzie mogła się z nimi dogadać. Co prawda jak zobaczyłam te dzieci, umorusane jakby z wojny wróciły, to tylko pomyślałam sobie że muszę zainwestować w dobry odplamiacz i że jasne legginsy które mam w koszyku z H&M mogę śmiało sobie darować, bo to nie przejdzie. Ale chyba tym sekret - brudne dziecko = szczęśliwe. Wybawione. No i fajnie. Więcej czarnych ciuchów, koniecznie.
Druga sprawa, to że zobaczyłam chłopca w biegającego w spodenkach. S P O D E N K A C H. Przy jakichś kurna 8 stopniach. Dziewczynka obok biegała w koszulce. Inna latała z glutem. Serce podeszło mi do gardła, bo już widzę te wszystkie choroby które nas czekają, ale wiem że budowanie odporności to proces. Prędzej czy później musimy to przejść.
Dzisiaj myśli o jedzeniu już są trochę mniej intensywne. Udało się bez wielkiego objadania, choć przyznaje że życie mnie mocno testowało od tych kilku dni. Nie powiem, że przeszłam ten test śpiewająco, ale póki nie zjadłam nic gorszego niż mała kanapka z pastą pistacjową to czuje że tragedii nie ma. To jednak nie zmienia faktu że w sobotę mamy zaplanowany cheat day z okazji wypłaty i zamierzam z niego skorzystać. Jeszcze walcze ze sobą czy chcę spróbować czegoś nowego czy postawić na ulubionego kebaba. Wiecie jak jest, jak dorzucać sobie kalorie to przynajmniej być z tego w 100% zadowolonym, a nie że zjem coś i będę żałować bo mogłam je lepiej spożytkować.
Jutro dzień ważenia. Zamierzam dziś wypić tyle wody ile tylko zdołam. Jutro też czeka mnie samotne gotowanie bo mąż jedzie przed pracą do lekarza. W piątek rano pewnie zakupy a w sobotę lecimy ze szpachlowaniem.
Już się nie mogę doczekać tego co pokaże metr i waga za tydzień, gdy już będę po okresie i zejdzie okresowy bęben. 89 jest tak blisko.. Aplikacja pokazuje, że 14.03 powinnam ważyć 91,4 - zobaczymy czy się sprawdzi.
Podsumowanie dnia:
Dzisiaj dzień odpoczynku, więc brak.
Kaliaaaaa
28 lutego 2024, 23:18Moja córka wcale nie chorowała... Przez całe przedszkole złapała szkarlatynę i zapalenie spojówek... No i owszem miała dosyć permanentny katar w sezonie grzewczym ale pediatra kazał się nie przejmowac- i faktycznie minęło z czasem. Także nie martw się na zapas- Niemcy generalnie się za bardzo z dziećmi nie cackaja i porównując np ilość dziecięcych chorób daje to niezle efekty... Zresztą podobnie jak Skandynawowie.