Dzień rozpoczęłam od przepysznego omleta ze szparagami i mozarellą a także niesamowitym wkurzeniem. Wczoraj zaczęłam wpis o wszystkim i o niczym, ale jednak o czymś. Dziś przy śniadaniu go dokończyłam, a gdy kliknęłam opublikuj - okazało się że nie mam internetu i wpis przepadł. Fantastycznie.
Opisywałam w nim sytuację która miała miejsce wczoraj gdy poszłam z Młodą do sklepu po chleb. Otóż, tak w dużym skrócie - ktoś, a dokładniej dwóch panów próbowało mnie skroić. Stojąc w kolejce przy kasie zaczęłam czuć się dziwnie, bo ktoś za mną strasznie się wiercił, zachodził mnie od boku, miałam wrażenie że poczułam że rusza mój plecak. Instynktownie się odwróciłam i zobaczyłam dwóch mężczyzn koło 50. Stali jak gdyby nigdy nic. Po chwili w odbiciu zobaczyłam jak znowu się szamoczą za moimi plecami, strasznie dziwnie się zachowywali. Jak wróciłam do domu, okazało się że mniejsza kieszonka mojego plecaka jest odpięta. Jestem pewna, że zamykałam plecak, bo do dużej przegrody dawałam telefon i klucze. W małej nic nie było, ale była zamknięta.
Kolejnym wątkiem który poruszyłam w poprzednim wpisie który wyparował była kruchość życia. Dużo złego się stało przez ostatnie dni i mocno mnie to poruszyło. Niepotrzebne śmierci i przypadki które decydują o naszej przyszłości, o tym czy w ogóle jakaś będzie. Nie będę dokładnie opisywać co się stało - nie sądzę żeby bliscy tych osób sobie tego życzyli, ale nadal w mojej głowie pojawiają się pytania - jak to jest, że ktoś potrafi się świadomie zdecydować na to aby nie zobaczyć jak dorastają jego dzieci? Jak można chcieć po prostu je zostawić i pozbawić się możliwości bycia przy nich? W ogóle istnienia, bo przecież nie każdy ma dzieci, ale chyba wszyscy wiemy, że jak raz przeminiemy, to już nie wrócimy.. Przynajmniej nie tacy sami. No i gdzie do cholery jest sprawiedliwość? Dlaczego ludzie którzy zasługują na długie, piękne życia, czasami nawet nie dożyją 30? Kłębi mi się w głowie wiele pytań na które zapewne nigdy nie będzie mi dane poznać odpowiedzi. To wszystko co się wydarzyło spowodowało tylko zaostrzenie się mojego strachu przed śmiercią. Tragedia.
Po powrocie męża pojechaliśmy na zakupy. Naszym celem było między innymi nabycie suszarki którą ostatnio wspólnie wybraliśmy. Udało się. Po powrocie do domu, lekkim sprzątaniu i obejrzeniu paru fragmentów z oficjalnego ważenia FAME uznałam że pofarbuje włosy i wypróbuję sprzęt. UWAGA! Suszy. Misja zakończona sukcesem. Włosy też niczego sobie.
Słodkości dla brata uzupełnione. Trochę się tego nazbierało i myślę, że wystarczy. Będzie miał radochę, zwłaszcza że wiem, że ma na to specjalną szufladę i rodzice pilnują żeby nie jadł za dużo. Gdy byłam mała i tata wracał do domu z wielką walizką słodyczy i owoców dla mnie i siostry przeooogromnie się cieszyłam. To otwieranie walizki specjalnie dla nas zawsze było takim zwieńczeniem tego szczęśliwego wydarzenia jakim był powrót taty. Zawsze znalazło się tam parę wypasionych lalek i innych super rzeczy. Wiadomo, gdybym miała wybór wolałabym nigdy ich nie dostać i mieć go zawsze przy sobie. Ale nie było tak, wyboru też nie miałam i tego już nie zmienię.
Mam ostatnio jakieś takie dziwne dni. Często dopadają mnie jakieś smutne rzeczy z przeszłości. Niby jest już prawie lato, bardziej się chce żyć i robić rzeczy, powiedzmy że dni fajnie mijają, ale te napady ponurych myśli są strasznie wyniszczające. Nie wiem dlaczego tak dużo sobie wyrzucam, przecież teraz i tak niczego nie zmienię.
Wracając jednak do dzisiejszego dnia, mamy sobotę - a więc dzień wielkiego sprzątania. Salon i kuchnia ogarnięte, sypialnia też. Jeszcze łazienka, pokój Młodej i biuro. Strasznie mi się nie chce. Mąż miał wymieniać dziś olej w aucie, bo oczywiście do naszej wiecznie niekończącej się listy wydatków doszło także to - ale śpi z Młodą. A niech śpi, przynajmniej sobie odpocznie i będzie miał siłę na przeżycie z nami kolejnego dnia. Za to mi by się przydała jakaś dawka motywacji. Najlepiej solidna, bo póki co zamiast sprzątać biuro siedzę w nim i piszę do was.
Wagi nie udało mi się schować. Powstrzymać od stawania na nią też nie. Ale to nic, bo uznałam że podejdę do tego ze zdrową głową - bez względu na to co pokazuje, nie daje się ponieść emocjom. Czy to szczęściu, czy to smuteczkom. Wynik dziś był satysfakcjonujący, ale do czwartku nie zamierzam nic z tym robić. Kolejny raz nie dam się tak łatwo nabrać temu metalowemu zdrajcy.
Dziś, poza dniem wielkiego sprzątania jest też dzień rozrywki. Wieczorem jest gala FAME i zamierzamy z mężem ją oglądać. W sumie nie wiem dlaczego, ale jakoś tak stało się to naszą małą tradycją. Ciężko nam wybrać film do wspólnego oglądania bo mamy różne gusta, na seriale mąż nie ma czasu - a to, odpowiada jednemu i drugiemu, mimo że nie jest to ani ambitne, ciekawe też nie zawsze. Zazwyczaj kupowaliśmy przekąski i oglądaliśmy zajadając chipsy lub sushi. Nie wiem jak będzie dziś. Z jednej strony mam ochotę zamówić pizze, burgera lub sushi a z drugiej powstrzymuje mnie waga. Póki co to już któryś wpis w którym piszę że chcę, a nic w związku z tym nie robię. To miła odmiana, że tym razem chodzi o niezdrowe jedzenie a nie o odchudzanie. 🤡
Czas wrócić do sprzątania. Miłego sprzątania dla mnie i dla was!
Bez odbioru.
MizEatAlot
20 maja 2023, 21:27Jeśli pytasz jak można popełnić samobójstwo, to wyobraź sobie życie w permanentnym bólu bez wiary, że to kiedyś minie. Dodaj, że taka osoba uważa, że jest ciężarem dla otoczenia i nie zasługuje na to, żeby istnieć. Trudno to opisać, jeszcze trudniej zrozumieć.
Perverse
21 maja 2023, 19:02Oczywiście, masz rację. Myślę jednak że ktoś kto tego nie przeżył/nie czuł nie jest w stanie sobie tego wyobrazić i w pełni zrozumieć bo wyobrażenia nadal nie będą tak okropne jak rzeczywistość. Brałam pod uwagę to że mógł być to wynik jakiegoś zaburzenia, nieleczonej choroby - ale nadal jakoś mi się to wszystko kupy nie trzyma i jakoś tak nie dociera.
MizEatAlot
21 maja 2023, 19:43Myślę, że masz prawo tak się czuć i tego nie rozumieć. Śmierć to trudne przeżycie, a jeśli można było jej uniknąć, to jest jeszcze trudniej. Od kiedy wiem jak to jest rozważać odejście na własną rękę, to po prostu staram się taką decyzję szanować. Ale to bardzo trudne.
Perverse
21 maja 2023, 20:23Podziwiam za podejście. Ja nie jestem w stanie takiej decyzji uszanować, zwłaszcza w tej konkretnej sytuacji - mam przed oczami małą dziewczynkę która szuka ciągle tatusia za którym chodziła krok w krok.. I nigdy go nie znajdzie. Nawet jeśli nam się wydaje że nie, to prawie każdy ma kogoś, kto będzie za nami tęsknił. Prawie, bo wiadomo, różne są przypadki. Ja jestem zdania, że po każdej nocy przychodzi dzień. Tylko trzeba je przetrwać, nawet te najgorsze.
MizEatAlot
21 maja 2023, 20:29Bo masz zdrowe myślenie, tzn., wiesz, że nawet jak jest źle, to będzie dobrze, a w depresji tej nadziei się nie ma. Po prostu coś nie styka w mózgu i nie widzi się wyjścia. Nie myśli się: muszę żyć dla moich dzieci, tylko: muszę umrzeć, żeby moje dzieci się ze mną nie męczyły. To jest okropne, ale tak jest.