W ostatnim wpisie pisałam, że w najśmielszych snach widzę że waga pokaże 102,9 - no i to był, tak jak w tytule, tylko sen 😉
Dziś na wadze 103,3 - obietnicy nie dotrzymałam, zważyłam się też wczoraj. Wczoraj było o 0,2 lepiej. Nie wiem czy wpływ na to miało to, że w tym tygodniu tylko 1,5l udawało się wypić (zdarzyło się z dzień czy dwa że było 2l) czy też to że zdarzyło sie parę nieregularnych odstępów czasu między posiłkami czy też to, że spacery był krótsze i było ich mniej - no ale coś tam wpływ miało lub nie, no i spadek tylko o 0,5 w tym tygodniu.
Ale spadek to spadek, więc nie jojczę więcej, tylko cieszę się i lecę po więcej.
Dziś na liczniku pierwsze -5kg
Takie moje małe święto. Pierwszy mały sukces, a będzie ich jeszcze 9 jak dobrze pójdzie.
Także wszystkiego najlepszego i kolejnych minusowych kilogramów dla mnie! Yaaay! 🥳
I nie tylko dla mnie, ale też dla was wszystkich, którzy mają kolejne gramy/kilogramy na minusie! Niech nam odchudzanie lekkim będzie!
Byliśmy wczoraj w Primarku. Oczywiście przepadłam na dziale dziecięcym. Mogłabym wydać tam miliony monet na te wszystkie piekne sukienusie. Na szczęście się opanowałam, chociaż nie powiem, piałam z zachwytu nad byciem mamą małej dziewczynki. Czyste szczęście. Ale mam też brata, małego gagatka, któremu też gwiazdy z nieba bym podarowała - więc zamiast gwiazd, tym razem mięciutkie jeansowe i materiałowe szorty na lato, żeby mógł być dalej małym przystojniakiem i żeby jego szanowna dupka się nie pociła zbytnio w twardym i niewygodnym jeansie. Ten sam jegomość ma wkrótce urodziny, na których niestety nie dam rady być (moim absolutnym marzeniem było upiec mu najpiękniejszy tort świata) ale za to przypadła mi misja zakupienia prezentu od nas wszystkich. Z racji tego, że zainteresował się mocno piłką nożną, wleci jakiś strój piłkarski, a do tego monopoly, bo bardzo mu się spodobało jak u nas był.
Mąż za to wykończył już prawie wszystkie swoje pary spodni do pracy, więc miał okazję wczoraj świętować pierwszy zakup w mniejszym rozmiarze. Od stycznia to już jakieś 10kg. Wygląda świetnie, choć dla mnie zawsze tak wyglądął, nawet wtedy gdy sam przez dodatkowe kilogramy uważał inaczej.
Do wakacji zostało 63 dni. O odchudzaniu nadal wie tylko mama. Nadal wspiera i dopinguje, ale mocno też naciska na ćwiczenia. Trochę mnie to irytuje, bo naprawdę nie wiem gdzie bym miała znaleźć na nie czas pomiędzy sprzątaniem, garami a lataniem za Młodą. Ale jeśli chce szybsze efekty, to myślę że warto zacząć, choćby od codzienych ćwiczeń które dała mi fizjo.
Świeci słoneczko, więc korzystamy z mężem i zabieramy dzidziusia na spacer. Jest zimno, ale niebo i tak wygląda obiecująco (przynajmniej teraz, bo od rana walił grad i deszcz)
W czwartek mam nadzieję ujrzeć nie więcej niż 102,5! Wtedy też moje BMI pokaże otyłość II stopnia - a nie III, tak jak aktualnie jest.
A w kolejnych snach widzę 101,9 - bo za marzenia nie trzeba płacić, a co! 🤪