Trochę mnie tu nie było, ale to nie znaczy, że się poddałam lub odpuściłam... do końca września mam wakacje więc, przez ostatnie 2 tyg byłam u swojego narzeczonego (dzieli nas spora różnica kilometrów, dlatego jak już się spotykamy to na parę dni;) ) i przez ten trochę zaniedbałam vitalię; w tym miejscu przyznaję, że nie trzymałam rygorystycznie diety, ale też nie przytyłam, więc chyba jest dobrze - jak jeździliśmy coś zjeść, to zamiast kebaba (uwielbiam) brałam sałatkę z grillowanym kurczakiem, i w taki sposób starałam się zamieniać tuczące pokarmy, choć nie zawsze mi się udawało. ;)
Teraz, gdy już wróciłam znów wprowadziłam dietę i znów dążę do swojego celu - jedynym wyjątkiem będzie sobota, ponieważ idę na wesele siostry mojego narzeczonego (a przy okazji to moja najlepsza przyjaciółka) i będzie dużo pysznego jedzonka; sukienka już kupiona, wyglądam w niej na 10kg mniej :)
Co do mojego wyglądu to zmieniam się - już parę osób, niewiedzących o moim odchudzaniu, zauważyło, że schudłam, także pełna motywacja :)
britishgirll
29 września 2014, 13:23Gdy znajomi zauważają zmiany nie wiedząc o diecie to najlepsza motywacja. :) Powodzenia życzę i pochwal się sukienką. :*
peraspera
29 września 2014, 13:28wstawię jakieś zdjęcie z wesela :)