Jeśli nieszczęścia chodzą parmi to moje zapierdalają całym stadem..,
Po dwóch latach od założenia konta na Vitalii, postanowiłam wrócić...
Tak dawno, że nawet nie pamiętam dlaczego zrezygnowałam z pisania, a razem z pisaniem i z diety jak na zatwardziałego grubasa przystało...
Wymówka. Sztuka ktorą każdy grubas wypracował sobie do perfekcji...
Zaczne od jutra, jestem na wakacjach, mam ciężki dzień, nie mam na to czasu, nie mam do tego głowy, K. ma raka, mam ważniejsze sprawy, K. jest najważniejsza, K. nie odchodź, K. wróć...
Przestało mnie obchodzić. Wszystko przestało mieć znaczenie, szkoła z której prawie wyleciałam, praca którą prawie straciłam, ludzie którzy nie mogli znieść, że już nie jestem sobą... że już NIE JESTEM.
Bo jaki w zasadzie ma sens dążenie do czegokolwiek, plany na przyszłość kiedy jutro może Cię nie być, może znikniesz, ot tak. Włączyła mi sie Śmiertelność. Trwała długo.
Nie chciało mi się żyć, a co mówić o liczeniu kalorii..
Jakie to żałosne.. Śmierć przyjaciółki stała się moją wymówką... wymówką na wszystko... i na nic.
W listopadzie 2015 poszłam na pierwszy trening z trenerem personalnym. Niestety nie zanosiło się na nagłą śmierć, a żyć jakoś trzeba.. Szybko opadający entuzjazm windował z każdym spadającym kilogramem, aż do przerwy świątecznej i znowu zaczela sie nieszczęsna ruletka.. wakacje, depresja po wakacjach, grypa, egzaminy, zapalenie oskrzeli. Wróciłam zwarta i gotowa z dietą restrykcyjna i jebany tydzień później i -2.8kg w dół BTW skręciłam kostke. Skręciłam jebaną kostke na siłowni.
Więc pytam ILE JESZCZE?