Hej Dziewczyny!
Za mną miesiąc bez kontroli dietetyczki. Przez 2 pierwsze tygodnie zamiast schudnąć 2 kg, przytyłam 1 kg. To przez głupie podjadanie. Niby nic... Robiąc obiad chłopakowi - łyżka do buzi. Robiąc kolację chłopakowi - plasterek szynki czy sera żółtego. I trach. 2 tygodnie na marne... 3 tydzień dobrej kontroli, 4 w zasadzie też... Ale ostatni weekend... Eh. Byłam na wyjeździe ze znajomymi... I było ciężko kontrolować godziny, zjadłam loda, podjadłam kiełbaskę z ogniska.
A jutro idę do mojej dietetyczki. I aż się boję. Autentycznie już teraz jest mi wstyd i żal. Powiem Wam jutro, jak bardzo poległam.
Mam nadzieję zebrać teraz dupsko i kontynuować bez potyczek. Ah jak pomyśle, że byłoby kolejne 4 kg mniej... Ale nic to. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem...
angelisia69
19 lipca 2016, 04:19jak skonczysz podjadac i zalapiesz bakcyla w regularnosci to dietetyk bedzie zbedny.mam nadzieje ze duzo nie przybylo i szybko wrocisz na prosta
Peppincha
19 lipca 2016, 10:38No właśnie wybrałam się do dietetyka żeby nauczyc się tej regularności, zdrowego odżywiania, umiejętności komponowania posiłków... Ale wśród znajomych ciężko mi było bo oni nie jedli o tej porze obiadu o której ja powinnam a za to w mojej porze obiadowej jechali na wycieczkę albo szli na spacer... Ale oby teraz szybciutko na właściwe tory :)
orchidea24
18 lipca 2016, 21:01A może mimo wszystko się miło zaskoczysz? :-)
Peppincha
19 lipca 2016, 10:40Oj wlazłam dziś na wagę z rana chociaż moja Edit zabrania mi wchodzić rano bo widujemy się popołudniami i o tej porze powinnam się ważyć aby mieć porównanie. :P Nie przytyłam, ale nie schudłam...
orchidea24
19 lipca 2016, 14:21no to nie jest źle - na pewno waga ruszy :)