Zastanawiałam się czy o tym pisać w ogóle, ale uznałam, że jak to przemilczę, to nie będę szczera - sama ze sobą oraz z Wami. Więc - w środę, czwartek, piątek i odrobinę w sobotę (4 DNI!!!) jadłam tak śmieciowe jedzenie, jak tylko można sobie wymarzyć - pizze mrożone, zamawiane, pieczywo czosnkowe z serem, cheesy - bites, lava cake, chipsy, chipsy, CHIPSY!!! A wszystko zapijałam słodkimi napojami z bąbelkami. Dlaczego więc się zapytacie (a nawet jeśli się nie zapytacie, to ja sama się pytam) - nie znam odpowiedzi. Nie czułam głody na mojej diecie, bardzo dobrze się czułam, ba! widziałam już pierwsze efekty mojej dietki, a tu nagle to. Jakbym czuła jakiś przymus wewnętrzny, jakby dosłownie zależało od tego moje życie, no zwyczajnie - musiałam i już!!!
Nie jestem z siebie specjalnie dumna, chociaż dzisiaj z ulgą stwierdziłam, że wróciłam do diety i wcale nie miałam ciągot do tamtych rzeczy, no ale z drugiej strony - przecież tak nie mogę robić, bo dieta, na której naprawdę mi zależy pójdzie się ... na zieloną trawkę, a ja tego nie chcę!!! Boję się, że będzie się to powtarzać.
Vitalijki - czy Wam też się zdarza coś podobnego? Jak to wygląda u Was? Ja na razie zrzucam to na chwilową niepoczytalność, ale co będzie dalej?
Ajmmj
2 października 2017, 17:14Nie napiszę Ci nie przejmuj się. Mi w wytrwaniu na diecie bardzo pomógł jeden posiłek raz na dwa tygodnie gdzie jadłam na co miałam ochotę. Powodzenia:)
gwiazdeczka2016
2 października 2017, 07:37Nie przejmuj sie ... zdarzają sie często takie dni zapewne kazdej z nas .... grunt nie zalamywac sie :) pozdrawiam i zycze wytrwałości